[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żartowałam.
- Ciasto ze śliwkami. Zapomniałem już, jak smakuje.
- Co ty opowiadasz?! Jeśli twoje dziewczyny podają ci obiad z trzech
dań, to na pewno pieką ci ciasta.
- Moje dziewczyny ani nie robią mi grzanek, ani obiadu z trzech dań,
bo wcale mi na tym nie zależy.
- Aha, rozumiem, tylko ty potrafisz gotować.
80
RS
- Nic podobnego. - Wstał, zaniósł naczynia do zlewozmywaka i sam
je umył. - Nie lubię, jak kobiety mi gotują, chyba że...
- Co chyba że"?
- Chyba że ma to stały charakter.
- %7ładen mężczyzna nie lubi słowa na stałe", woli żyć bez
zobowiązań.
- Ta rozmowa nie ma raczej związku z celem mojej wizyty,
nieprawdaż?
Vicky spłonęła rumieńcem. Zamiast pozbyć się go jak najszybciej, to
wdaje się z nim w jałową dyskusję.
- Słusznie - rzekła wycierając ręce. Usiadła przy stole i sięgnęła po
dokumenty.
- Przecież tak właśnie napisałam, zmieniłeś tylko szyk zdań.
- Dodałem trochę informacji - rzekł chłodno. -Spójrz na ostatnią
stronę.
Vicky szybko uporała się z robotą. Jeśli on wytknie jej jeszcze jakiś
błąd, myślała, to rąbnie w niego tym całym komputerem.
- W porządku - powiedział.
- Zrobiło się pózno - zauważyła Vicky.
- Czyżby? - Spojrzał na nią, a potem denerwująco długo wpatrywał
się w tarczę zegarka. - Parę minut po wpół do dziesiątej.
- No właśnie. Dla mnie to pózno.
- A co byś powiedziała na coś do picia przed snem? - I dodał po
chwili: - Mam na myśli kawę,rzecz jasna. Nie ośmieliłbym się mówić o
drinku. - Utkwił w niej spojrzenie tych swoich szarych oczu, a ona
81
RS
odczytała w nich: Oboje wiemy, do czego alkohol może nas
doprowadzić. "
- Mała kawa - rzekła sucho, starając się, by z brzmienia jej głosu nie
wyczytał tego, co do niego czuła. Uświadomiła sobie, że jeden fałszywy
krok z jej strony, a on nie będzie miał innego wyjścia jak zwolnić ją z
pracy. Powinna zatem wyprosić go brutalnie z domu, by zapobiec złu, lecz
doszła do wniosku, że to kiepski pomysł. Mógłby wówczas i zwolnić ją, i
nie dać jej dobrych referencji. A Max Forbes był ważną osobistością w
biznesie i gdyby tylko chciał, pozbawiłby ją szans na dobrą pracę.
- Nawet nie marzę o tym, byś dla mnie łamała swoje zwyczaje -
odezwał się łagodnym głosem.
- Nie powiedziałam, że mam zwyczaj kłaść się spać o dziewiątej.
Często wychodzę. - Odwróciła się, by nalać wody do czajnika, co uczyniła
z taką werwą, że się ochlapała.
- Naprawdę? A dokąd to? Prawdę mówiąc, nie znam w Warwick
żadnych lokali rozrywkowych. Gdy mam ochotę się zabawić, jadę do
Londynu.
- Zależy, na jaką zabawę masz ochotę - powiedziała. Ona sama od
dawna już nigdzie wieczorem nie wychodziła. Nawet w Australii, gdzie,
nie chcąc prowokować Shauna, pozrywała kontakty z ludzmi.
Wieczory spędzała na ogół w domu, z córką, zapraszając czasem na
kolację te czy inne przyjaciółki. Rozrywki to nie moja domena" mawiał
Shaun. Sam ją odtrącił, ale na myśl, że ktoś inny mógłby wzbudzić jej
zainteresowanie, wpadał w szał. Przychodził do niej, kiedy chciał,
kontrolował ją, zastraszał, znęcał się nad nią psychicznie. Teraz sama się
sobie dziwiła, że godziła się na takie życie w ciągłym lęku. Wtedy jednak
82
RS
nie widziała dla siebie innego wyjścia. Nie miała bowiem wątpliwości, że
jeśli będzie mu się sprzeciwiała, to on odbierze jej Chloe.
Max sięgnął po filiżankę i ich dłonie zetknęły się na chwilę.
- A jakie nocne życie tobie by odpowiadało? Jesteś przecież młodą
dziewczyną. Nocny klub?
- O Boże! Nie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio odwiedzałam taki lokal.
- Dlaczego nie"?
- No bo... nie lubię takich rozrywek.
- A jakie lubisz?
- Na przykład kino. Pij kawę, bo wystygnie. -Sama szybko wypiła,
podczas gdy on, ku jej rozpaczy, sączył kawę drobnymi łyczkami.
- Nie stój mi tak nad głową, rozpraszasz mnie! - powiedział.
W czym go rozpraszam? - zastanowiła się. Czy to znaczy, że myślał
o niej, a ona mu w tym przeszkadzała? Realizm wziął w niej jednak górę.
Przecież Shaun zawsze powtarzał, że gdyby nie jej włosy, nikt by nawet
nie spojrzał w jej stronę. Max zerwał się nagle i ruszył ku drzwiom.
- Dziękuję ci za pomoc, Vicky - rzucił na odchodnym - choć nie
rwałaś się do niej.
- Przepraszam. To tylko pozory. Po prostu mnie zaskoczyłeś,
wyrwałeś z trybów codzienności, a to zawsze wprawia mnie w zły nastrój.
- Będę o tym pamiętał na przyszłość - rzekł opryskliwie i gwałtownie
otworzył drzwi wyjściowe. Zrobił się przeciąg, z hukiem trzasnęły nie
zamknięte drzwi w kuchni. Cały dom jakby zatrząsł się w posadach. Nie
minęła sekunda, a Vicky usłyszała krzyk Chloe dobiegający z góry.
Zamarła z wrażenia. Przychodziły jej do głowy rozmaite tragiczne
następstwa tego dziecięcego krzyku.
83
RS
Max cofnął się.
- Co to? - zapytał. Vicky błagalnym gestem przyłożyła mu do piersi
obie dłonie, byle tylko nie postąpił paru kroków do przodu. - Co tu się
dzieje? - Zmrużył oczy, wpatrując się w schody, skąd dobiegał krzyk.
I wtedy właśnie Chloe zawołała:
- Mamo, gdzie jesteś?
Vicky pobiegła na górę, a serce waliło jej jak młotem. Szybko
dobiegła do sypialni córki, zatrzaskując za sobą drzwi. Max albo wejdzie
tu za nią, albo będzie czekał na dole, domagając się wyjaśnień, myślała.
- Ciiicho - szepnęła do Chloe, która siedziała na łóżku ziewając i
przecierając oczy. - Nic się nie stało, córeczko. To tylko przeciąg.
- Ojej, myślałam, że to piorun.
- Spij. Jutro idziesz do przedszkola. - Vicky siłą woli przywołała
uśmiech na twarz. - A wiesz, jak twoja pani nie lubi śpiochów.
- Chce mi się pić. Mogę zejść na dół? - zapytała Chloe.
- Nie, kochanie.
- Dlaczego?
- Nie mam w lodówce soków, jutro rano coś kupię. Ale przyniosę ci
mleka. Co ty na to?
Ta propozycja uspokoiła dziewczynkę, która wsunęła się pod kołdrę i
po chwili dał się słyszeć jej spokojny oddech.
Vicky zamknęła za sobą cicho drzwi i zeszła na dół, mając nadzieję,
że Max poskromił ciekawość i szanując jej wolę, opuścił dom. Nadzieja
okazała się płonna. Max stał w holu z ponurą twarzą.
- Czy możesz mi powiedzieć, co to wszystko znaczy? Byłbym
wdzięczny.
84
RS
- Nie teraz - odparła. Nie chciała okazać mu, że jest przerażona, bo
dając mu taki atut do ręki, pogorszyłaby tylko swoją sytuację. Uznała
jednak po chwili namysłu, że nie pozostaje jej nic innego jak uchylenie mu
rąbka prawdy. - Nie w tej chwili, proszę cię.
- Dlatego, że już jest pózno i pora iść spać? -zapytał z ironią, a w
jego oczach Vicky dostrzegła niedowierzanie. - Bo, rzecz jasna, kobieta,
która ma dziecko, chodzi spać wcześnie. Ile on ma lat? Pięć, sześć,
siedem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]