[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Taki właśnie jestem. Sztywny wojskowy dupek.
- Nie, do diabła! - Przecież był wspaniałym, zabawnym i szalenie
seksownym mężczyzną. - Wiesz, że powinieneś ze mną być. Też to wczoraj
poczułeś. Widziałam to w twoich oczach. Nie możesz tego rozwalić! Nie
możesz mnie tak zostawić!
- To nie mój wybór - warknął. - Mam swoje rozkazy.
- Możesz je obejść. Odsłużyłeś już swoje. Na pewno mógłbyś...
- Może wcale nie chcę.
- Co?! Mówisz, że chcesz wrócić do Wietnamu? Przecież czuję, że wcale
nie wierzysz w słuszność tej wojny. Dlaczego więc mówisz coś takiego?
- Bo nie chodzi o wojnę. Chodzi o lotnictwo, o zobowiązania, poczucie
odpowiedzialności i wsparcie dla tych, którzy walczą.
- To bardzo szlachetne, ale co z tobą? Twoimi marzeniami i przyszłością?
Nutka desperacji w jej głosie zarysowała jego zbroję. Wiedział, że
postępuje słusznie, zrywając z Christie, ale bardzo go to bolało. Kiedy na nią
spojrzał, dostrzegł ogrom cierpienia w jej oczach.
- Chcesz, abym przyznał, że łączy nas coś wyjątkowego?
- Tak.
- Proszę bardzo. Zalazłaś mi za skórę.
- 61 -
Podniecasz mnie. Nie mogę przestać o tobie myśleć i jestem w niebie, gdy
cię trzymam w ramionach. Chciałbym zabrać cię tam, gdzie moglibyśmy być z
sobą sami i kochać cię do utraty tchu.
- Ja czuję to samo. - Wjeżdżali do Vegas wprost pod wschodzące słońce.
Ich wspólna noc dobiegła końca. - Ale teraz musimy o tym zapomnieć. Bądź
realistką. Nic między nami nie przetrwa na dłuższą metę.
- Nie zgadzam się.
- Lubisz mówić o marzeniach. A co z twoimi? Chcesz zrobić karierę w
dziennikarstwie, a ja nie mieszczę się w tych marzeniach.
- Ale mógłbyś.
- Jakoś nie widzę cię w roli żony wojskowego.
- Żony? - powtórzyła zaskoczona.
Najwyraźniej Christie nie myślała o nich w tych kategoriach.
- Ja nie umiałbym żyć w wolnym związku.
- Potrzebujesz zobowiązań.
- Właśnie.
- A kompromis? Odkąd cię poznałam, wiele nauczyłam się o
kompromisach.
Jej słowa do końca podkopały jego opór. Dlaczego sam wcześniej o tym
nie pomyślałem, zdziwił się Mac. Przecież dzięki kompromisom możemy iść
razem przez życie, zachowując swoje poglądy.
Poczuł, że powinien naprawić to, co zepsuł. Miał na to mniej niż godzinę.
Rozejrzał się w poszukiwaniu budki telefonicznej i zjechał na bok.
- Muszę zadzwonić do tego kolegi, który ma zawieźć cię dalej. Sprawdzę,
czy już wstał.
Przytrzymała go za ramię. Kiedy na nią spojrzał, dostrzegł, że drży jej
dolna warga, a oczy błyszczą od powstrzymywanych łez.
- Kocham cię, Mac.
- 62 -
Bez słowa wysiadł z dżipa i podszedł do telefonu. Po drugiej stronie ulicy
dostrzegł niewielką, białą kaplicę czynną dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Pełno takich było w Las Vegas.
Mac pomyślał o małżeństwie rodziców. To było coś więcej niż tylko
związek dwojga ludzi.
Silnik dżipa cicho mruczał, gdy Christie patrzyła na idącego Maca. To się
nie może tak skończyć, łkała w duszy. Żeby zająć czymś myśli, włączyła radio.
Usłyszała Lennona, który śpiewał „Imagine". Nie tylko ona miała marzenia.
Mac też je miał. Razem mogli stworzyć coś naprawdę wspaniałego.
Po jej policzku spłynęła samotna łza.
Popatrzyła na pobliską kaplicę. Jak wiele par przypieczętowało tu swój
związek, dając wyraz łączącym ich uczuciom? Kiedy zostawali małżeństwem,
ich marzenia wcale się nie kończyły Rosły wraz z nimi.
Mac otworzył drzwiczki samochodu i zajrzał do środka.
Pocałował Christie.
- Kocham cię.
- Tylko to chciałam usłyszeć - szepnęła przez łzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]