[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadzieję, że na zdjęciach tej plamy nie będzie widać.
Federico pochylił się i musnął ustami jej czoło, tuż po-
niżej bandaża. Miał to być krótki pocałunek, taki dla do-
dania odwagi przed spotkaniem z reporterami, a jednak
gdy usta Fedrica dotknęły miękkiej skóry Pii, a na twarzy
poczuł muśnięcie jej włosów, zamknął oczy i rozkoszował
się cudowną chwilą.
Nagle usłyszał głębokie westchnienie, a palce Pii deli-
katnie dotknęły jego piersi. W tym momencie jego staran-
nie ułożony życiowy plan rozsypał się jak domek z kart.
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
A więc to tak wygląda, gdy pokusa okazuje się silniej-
sza od rozumu.
Kiedy ich usta się spotkały, z piersi Pii wyrwało się ciche
westchnienie. Federico chciał, by pocałunek trwał w nie-
skończoność. Ciepło i bliskość Pii, i z trudem powstrzymy-
wana, a jednak wyczuwalna żarliwość uwodziły go, odu-
rzały. Musiał jednak pamiętać, że są granice, których nie
wolno mu przekroczyć.
Odsunął się, choć w głębi duszy wiedział, że za póz-
no. Niewinny pocałunek zburzył porządek jego świa-
ta. Federico po raz pierwszy w życiu poszedł za głosem
instynktu, za głosem swojego ciała. Pia była zwyczaj-
ną dziewczyną, która nie wyciąga odruchowo ręki, by
pomógł jej wsiąść do limuzyny, protestuje, gdy bierze ją
na ręce, która z pewnością woli dresowe spodnie od ele-
ganckich spódniczek i przemawia do jego dzieci, jakby
doskonale je rozumiała. Całując ją, odrzucał wszystko,
co dotychczas najbardziej się dla niego liczyło - zasa-
dy i zdrowy rozsądek. Od dziecka uczono go, że musi
powściągać emocje, opierać się pokusom. Dla członka
S
R
rodziny królewskiej, który miał do spełnienia dziejową
misję wynikającą z urodzenia, Pia była osobą znajdującą
się poza kręgiem zainteresowań.
A jednak był teraz z nią, przez tę krótką, wyjątkową
chwilę, gdy nie towarzyszyły mu kamery, wysocy urzędni-
cy czy surowe spojrzenie ojca.
Ile by dał, by zatrzymać tę chwilę! Odgarnął dłońmi jas-
ne pasma zasłaniające jej twarz i popatrzył w oczy Pii za-
mglone tęsknotą.
Odczuwał dzikie pragnienie, by przygarnąć ją do siebie
jeszcze bliżej i jeszcze raz poczuć smak jej ust.
Opanował się. Już samo odkrycie, jak bardzo tego pragnie,
było dla niego szokiem. Nie mógł tego zrobić, nie wolno mu
się zapomnieć. Ryzyko było zbyt duże. Gdyby prasa się o tym
dowiedziała... Musiał dochować wierności wizerunkowi ide-
alnego księcia, wzorowego członka królewskiego rodu, ina-
czej ucierpi na tym i Pia, i jego rodzina, i cały kraj.
Nie mógł jej pocałować.
- Pia - odezwał się cicho, przerywając ciszę pustego ko-
rytarza. - Ja...
Zapomniał, co chciał powiedzieć, bo jej palce dotknęły
górnego guzika jego koszuli.
- Co robisz?
Popatrzyła mu prosto w oczy. Jeszcze nigdy dotąd nie
czuł takiej głębokiej więzi i porozumienia z innym czło-
wiekiem. I to go poraziło.
Nie mógł już dłużej. Zamknął oczy i pocałował ją jesz-
cze raz, zatracając się w jej bliskości, w jej cieple, w jej
dotyku.
S
R
Pia odwzajemniła pocałunek. Jej ciepłe dłonie, błądząc
po jego piersi, ześlizgnęły się na dół i mocno objęły go
w pasie.
Ten pocałunek upajał, ale było w nim jeszcze coś. %7łarli-
wość zmieszana z niewinnością.
Gdyby Federico nie był księciem, gdyby nie znajdowali
się w miejscu publicznym... Z Lucrezia nigdy nie przeżył
podobnego stanu uniesienia, wszechogarniającego poczu-
cia porozumienia i szaleńczego pragnienia domagającego
się natychmiastowego spełnienia.
Do diabła!
Znowu odsunął się, choć ciało wyrywało się do niej.
Od śmierci Lucrezii minął dopiero rok, powinien o tym
pamiętać. Nie może sobie pozwolić na pragnienia. Pod
żadnym pozorem. Jak to o nim świadczyło? Całował się
z inną kobietą, choć tak niedawno pochował żonę.
- Pia, przepraszam... - wykrztusił. - To... to nie było
w porządku.
- Rozumiem. - Cofnęła dłonie i odsunęła się. - Nie
powinnam...
- Nie, nie chodzi o ciebie. Gdybym nie był księciem, na-
wet przez moment bym się nie zastanawiał... - urwał, szu-
kając właściwych słów, co mu się nigdy nie zdarzyło. Bo
nigdy nie był tak zakłopotany. - Posunąłbym się dalej. Je-
steś wspaniałą kobietą, ale moje życie nie należy do mnie.
Mam zobowiązania względem rodziny i kraju. I muszę im
sprostać.
Nie patrzył jej w oczy, tylko utkwił wzrok w bandażu
wystającym spod splątanych włosów.
S
R
- Odkąd Lucrezia... minęło tak niewiele czasu i...
Jak miał jej to powiedzieć? Co zrobić, by go zrozumiała?
Chciał ją pocałować, pragnął tego rozpaczliwie, ale musiał
pamiętać o zasadach, o swojej pozycji.
- Szanuję jej pamięć i...
- Nie tłumacz się. Nie ma sprawy - powiedziała zdecy-
dowanym tonem, jakby chciała mieć to jak najszybciej za
sobą.
Widział, że jest zdenerwowana, choć starała się to ukryć.
- Chyba powinniśmy już iść. Samochód pewnie podje-
chał, a reporterzy czekają.
Federico przełknął ślinę. Chciał powiedzieć coś wię-
cej, załagodzić sytuację, jednak milczał. Lekcje etykiety
i dyplomacji okazały się w tej chwili kompletnie nie-
przydatne. Brakowało mu słów. Odwrócił się i ruszył
korytarzem ku podwójnym drzwiom prowadzącym na
zewnątrz. Pia szła tuż za nim. Ledwie pchnął drzwi, usły-
szał jej śmiech. Zatrzymał się i popatrzył na nią z niedo-
wierzaniem.
- Rozśmieszyłem cię?
- Pomyślałam, że przynajmniej nie muszę się martwić,
że nie mam szminki.
- Chyba nie. - Wygiął usta w uśmiechu, doceniając jej
dobrą wolę w rozładowaniu napięcia. Jednak gdy popatrzył
przez oszklone drzwi, musiał się bardzo starać, by utrzy-
mać ten uśmiech.
Przed szpitalem czekało około trzydziestu dziennika-
rzy i fotoreporterów. Wycelowane aparaty, naszykowane
mikrofony, a z tyłu dwa rzędy samochodów ekip telewi
S
R
zyjnych, większość z włączonymi, migoczącymi światłami
i antenami satelitarnymi na dachach.
- No, niezle się zapowiada - wyszeptała Pia. Już się nie
śmiała.
- Będzie dobrze - zapewnił ją Federico. - Spotykam się
z mediami kilka razy w tygodniu. Trzymaj się za mną. Kie-
rowca jest sprytny i wie, co robić. W razie gdyby do czegoś
doszło, w odpowiednim momencie podjedzie i przeprowa-
dzi nas do limuzyny. Ale nie będzie takiej potrzeby.
Dziennikarze spostrzegli wychodzących i w tłumie za-
panowało ogromne poruszenie.
- Wasza Wysokość!
- Jak się czuje signorina Renati?
- Co Pia Renati robi w pałacu?
Dziennikarze prześcigali się w pytaniach. Idąca obok księ-
cia Pia, oszołomiona potokiem szybkich słów, zesztywniała.
Federico objął ją w pasie, zachęcając, by szła dalej. Sam uniósł
rękę, uciszając rozgorączkowanych dziennikarzy.
Tłum cofnął się nieco.
Książę puścił Pię i zwrócił się do dziennikarzy.
- Dziękuję państwu za zainteresowanie - mówił spokoj-
nym, wyważonym głosem. - Niestety, nie mogę poświęcić
państwu dużo czasu. Jak sami państwo widzą, pani Renati
potrzebuje teraz wypoczynku.
Jakaś dziennikarka z lokalnej stacji podsunęła mikro-
fon jeszcze bliżej.
- Wasza Wysokość, czy możemy się dowiedzieć, co się
stało? I jaki jest powód wizyty pani Renati w pałacu kró-
lewskim?
S
R
- Witam, pani Amalio - Federico przywitał się uprzejmym
tonem, takim, jakim zawsze porozumiewał się z przedstawi-
cielami mediów. - Pani Renati jest gościem naszej rodziny.
Dziś po południu, gdy bawiła się z moimi dziećmi, odniosła
niegrozne obrażenie. Ma rozcięte czoło. Na szczęście rana nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl