[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stole. Nie był to wielki bałagan, ale zawsze.
- Twoi rodzice dużo dla mnie zrobili, Polly - powiedział. - Twój tata pomagał mi w czasie studiów,
doradzał, kiedy zdany
na własne siły zaczynałem dorosłe życie. Nie odwdzięczyłem się im zbytnio, żądając od ciebie, byś
odgrywała rolę mojej narzeczonej w zamian za podwiezienie samochodem. - Twarz Simona
spochmurniała. - Postąpiłem zle. Powinienem pożyczyć ci tyle pieniędzy, by wystarczyło ci na
normalne życie, dopóki nie zdecydowałabyś, co dalej. Chcę to zrobić teraz. Jutro pójdziemy do banku
i podejmę trochę gotówki. Będziesz mogła wyjechać, zanim Chantal i Julien tu dotrą. Koniec z
udawaniem mojej narzeczonej.
Polly wpatrywała się w niego oszołomiona.
- Ale... co z Julienem i fuzją? Myślałam, że jest to dla ciebie naprawdę ważne.
- Bo jest - odparł Simon. -1 to nie tylko dla mnie. Jest tak samo ważne dla wszystkich moich
współpracowników. Od dawna usiłujemy wejść na rynek europejski i to jest, jak na razie, najlepsza
okazja, jaka się przed nami pojawiła. Julien zna nasze projekty. Jednak nie chciałbym zrazić go do
siebie na gruncie prywatnym. To mogłoby zniszczyć wszystko. Dlatego byłaś mi potrzebna.
W sercu Polly pojawiło się dziwne uczucie przygnębienia i smutku.
- Czy próbujesz mi powiedzieć, że już nie jestem?
Spojrzał na nią. Jej jeszcze mokre rzęsy połyskiwały delikatnie, a oczy były bardziej błękitne niż
zwykle, lecz teraz wyrażały cierpienie. Krople wody mieniły się jeszcze na gładkich, opalonych
ramionach, spływając powoli w kuszące zagłębienie pod ręcznikiem. Simon oderwał od niej wzrok i
zasępił się.
- To nie tak - powiedział. - Potrzebuję. Ale trzymanie cię tutaj z powodu głupiego układu nie jest w
porządku, skoro tak naprawdę wolałabyś być teraz z Philippe'em. Wiem, że w porównaniu z nim
jestem nudny - ciągnął dalej bohatersko - i że do tej pory wcale nie było ci ze mną fajnie. Wściekałem
siÄ™,
byłem nieznośny i wydawałem rozkazy. Dlatego możesz jutro wziąć pieniądze i cieszyć się życiem z
Philippe'em. Wiem, że tego pragniesz. Zamilkł.
- Tylko nie daj się skrzywdzić - dodał.
- Nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy. - Polly w końcu odzyskała głos.
Simon właśnie pozwolił jej odejść, a ona, ku swemu zaskoczeniu, stwierdziła, że wcale tego nie chce.
- Rzadko unoszę się honorem - rzekła, siadając obok niego na leżaku - ale nawet ja nie byłabym w
stanie przyjąć od ciebie pieniędzy za nic. Wiem, że zaproponowałeś mi zapłatę za udawanie twojej
narzeczonej tylko dlatego, żeby móc dać mi pieniądze bez ranienia moich uczuć. Zatem muszę na nie
zapracować. Wiesz, że mam zasady. Zawsze wywiązuję się z kontraktów! Jeśli chcesz, żebym
odeszła, będziesz musiał mnie zwolnić, jak Martine Sterne. - Poza tym podoba mi się ta zabawa
- ciągnęła dalej z uśmiechem na ustach. - Gdzie znalazłabym pracę, w której obsypywano by mnie
kwiatami, zapraszano na kolacje, pozwalano spędzać całe popołudnie, wylegując się nad basenem?
--U Philippe'a - zauważył Simon.
- No, nie wiei» - wtrÄ…ciÅ‚a szybko. - Sam powiedziaÅ‚eÅ›, że go dobrze nie znam.
Polly była zdziwiona, że tak usilnie próbuje przekonać Simona, by pozwolił jej zostać.
- W zasadzie dla mnie sytuacja jest idealna - wyznała. -Mieszkam w przepięknym miejscu i mogę
świetnie się bawić przez najbliższe dwa tygodnie, a na koniec dostanę jeszcze pieniądze. Owszem,
fajnie by było zobaczyć Philippe'a - kontynuowała, niepewna, czy przekonuje Simona, czy samą
siebie
- ale dwa tygodnie nie sprawią przecież wielkiej różnicy. Przy-
najmniej zarobię pieniądze, które będę mogła przepuścić. Gdybyś mi je dał, musiałabym je sensownie
wydać, a to do mnie niepodobne!
Simon uśmiechnął się.
- Po prostu nie chciałbym stawiać cię w niezręcznej sytuacji - oświadczył, ostrożnie dobierając słowa.
- Nie martw się - powiedziała Polly. - To znaczy, sytuacja jest trochę niezręczna - dodała. - Niektóre
momenty nie były wcale takie łatwe, jak myślałam... - Przerwała, spoglądając na Simona spod swych
długich rzęs. - Naprawdę denerwowałam się przed wczorajszą nocą - wyznała pospiesznie.
Twarz Simona posmutniała.
- Ja również.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™.
I nagle Polly poczuła się o wiele lepiej.
- To głupie, no nie? - zauważyła, ujmując jego dłoń. - Jesteśmy przyjaciółmi. Udawanie, że jesteśmy
zaręczeni nie powinno być dla nas aż takim problemem. Spróbujmy się rozluznić i dobrze bawić.
Przecież może być całkiem fajnie!
Simon pomyślał o dzieleniu łóżka z Polly przez dwa tygodnie bez możliwości dotykania jej. I prawdę
mówiąc, wcale nie był pewien, czy słowo fajnie" było odpowiednie.
Widząc wątpliwości malujące się na jego twarzy, Polly przeraziła się, że myśli o Helenie. Na pewno
ciężko mu było być tutaj z nią, gdy tak naprawdę pragnął tylko Heleny. A może uważał to za zdradę?
- Przecież samym udawaniem nikogo nie skrzywdzimy -zapewniała. - To nie to samo, co prawdziwy
zwiÄ…zek, prawda?
- Jasne. - Simon przyznał jej rację. Odwrócił się i napotkał ciepłe spojrzenie błękitnych oczu. - To nie
to samo - powtórzył powoli.
- Szkoda też pierścionka. Tyle czasu poświęciliśmy na jego wybranie - zauważyła, pokazując lewą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]