[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na jęki nieszczęśliwej niewiasty zlecieli się sąsiedzi i uderzyli na drapieżnego zwierza, który padł pod
licznymi razami. Po odniesionym zwycięstwie, gdy przy świetle zaczęto przyglądać się zwierzęciu,
postrzeżono, że zamiast wilka leżał zabity gospodarz, co zniknął przed siedmią laty, a o którym wieść
biegała, że był wilkołakiem. %7łona jego wkrótce z zadanych ran umarła.
KUPIEC POZNACSKI WILKOAAKIEM
Ridt, kupiec poznański, trzymając się wyznania luterskiego i mając dom swój naprzeciwko nowego
klasztoru benedyktynek, niechętnie słuchał śpiewania zakonnic i w gniewie raz wyrzekł:
- Wolałbym zdechnąć, niż słyszeć te wilcze głosy. Wkrótce potem nagle umarł, a w sam dzień rocznicy
jego śmierci, gdy czeladz jechała przez las, w którym był skonał, aż oto wy- pada wilk srogi i zaczyna
ją gonić. Kiedy się zatem ludzie Ridta do broni na zwierza porywają, on rzecze:
- Stójcie, jam jest nieszczęsny pan wasz, Ridt, którym na tym miejscu tak rok nagle zdechł, jakom
sobie życzył, pierwej nizli był usłyszał zakonnice śpiewające, które żem zwał wilczycami, za to w tej
postaci aż do dnia sądnego chodzić będę i jestem wiecznie potępionym.
MDRY UBURTIS I DIABEA
Każdego razu, kto tylko przechodził mimo góry Dżuga, postrzegał tam Niemczyka w kusym fraczku
przeskakującego z drzewa na drzewo. Wszyscy tę górę omijali ze strachem; bo kto tylko do niej się
zbliżył, wnet go duch nieczysty w rozmaite wyzywał zakłady, a po przegraniu porywał i dusił.
Jeden więc odważny wieśniak imieniem Uburtis przyszedł do bagna leżącego tuż przy górze i począł
pleść łapcie dla siebie z łyka łoziny rosnącej w tamtym miejscu. Po kilku chwilach przychodzi diabeł.
- Co tu robisz, człowiecze?
- Aapcie plotę.
- Któż ci to pozwolił?
- Kiedy co robię, nikogo o pozwolenie nie pytam.
- Jak śmiesz na mojej ziemi i z moich drzew zdzierać łyko! Ja jestem panem tych okolic, jeżeli więc nie
wygrasz zakładów, jakie ci przełożę, natychmiast zginiesz.
- Zgoda. A gdy wygram, co mi dasz?
- Kapelusz pieniędzy.
- Jakiż więc będzie pierwszy zakład?
- Spróbujemy się, kto silniejszy.
- Dobrze.
- No! Mocujmy się.
- Dałbyś sobie pokój, co tobie ze mną się porywać, kiedy ty nawet mojego stuletniego dziada, który oto
o kilka kroków śpi, nie zmożesz.
To mówiąc, Uburtis wskazał na leżącego niedzwiedzia. Diabeł podskoczył ku niemu i chwycił oburącz za
szyję. Niedzwiedz rozjątrzony rzucił Niemczyka o ziemię i począł chłostać swą łapą. Zmordowany, zbity,
ledwie się wydobył biedny diabeł z uścisków niedzwiedzia.
- No, jeden zakład wygrałeś. Teraz drugi: rzucajmy, kto dalej zarzuci - to mówiąc, porwał blisko leżący
ogromny kamień i cisnął w powietrze, kamień spadł za trzy godziny.
Uburtis zaś miał w ręku skowronka i puścił. Głupi diabeł rozumiał, że to kamyczek. Czekają godzinę,
czekają drugą, trzecią, czwartą, piątą i jeszcze dłużej - nie spada.
- Wygrałeś, człecze, drugi zakład - teraz trzeci: kto z nas prędszy, ty uciekaj, ja będę gonił.
- Co tobie diable ze mną się porywać, ty nawet mego dziecięcia urodzonego wczoraj nie dopędzisz. Jeśli
chcesz, spróbuj się z nim.
To mówiąc postraszył w łomie leżącego zająca. Zając skoczył i począł zmykać. - Aapaj! łapaj! - Diabeł
popędził za zającem i nic nie wskórawszy powrócił.
- Twoja prawda, człecze, wygrałeś. No, jeszcze ostatni zakład i pieniądze będą twoje. Oto widzisz tę
kulę, waży ona funtów sto tysięcy - kto z nas wyżej wyrzuci?
- Ty najprzód próbuj, diable.
Diabeł chwycił kulę jedną ręką i wyrzucił tak wysoko, iż z oczu zniknęła, a gdy spadła, połowa zaryła się
w ziemi.
- Teraz na ciebie kolej, człecze.
Człowiek przyłożył rękę do kuli i począł przypatrywać obłokom, które po niebie się przesuwały.
- Czegóż się tak przypatrujesz? - rzekł diabeł.
- Czekam, aby ta ogromna chmura nadeszła. Mój brat jest w niebie kowalem i teraz bardzo potrzebuje
żelaza; on siedzi za tymi obłokami i czeka, abym mu kulę podał.
- Ach! Zmiłuj się, dobry człecze, nie rzucaj, ona mi jest bardzo potrzebną. Wiem, że jesteś silny.
Wygrałeś wszystkie zakłady, a więc daj mi swój kapelusz dla napełnienia go złotem.
- Dobrze, chodz ze mną w głąb lasu, a tam mi oddasz należną kwotę.
Człowiek miał już od dawna wykopaną ogromną jamę, nad którą postawił swój dziurawy kapelusz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]