[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wÄ… sukniÄ™ z najcieÅ„szego jedwabiu zdobiÅ‚ sznur pereÅ‚. Zastana­
wiała się nad fryzurą. Zostawić włosy rozpuszczone czy upiąć
je z tyłu głowy? Zdecydowała się je luzno spiąć wysadzaną
134 SHERIWHITEFEATHER
kamieniami spinkÄ…. Jeszcze tylko para wygodnych pantofli na'
niskim obcasie i mogła odetchnąć świeżym powietrzem na bal
konie.
I wtedy zobaczyła Luke'a bawiącego się z psem. Wracali do
domu po porannym bieganiu. Miedzianoskóry, czarnowÅ‚osy, po­
tężny wojownik i posłuszny mastiff z ogromnym, czarnym py
skiem.
Nagle Luke zatrzymał się i spojrzał do góry. Wyczuł, że tam
była? Wiedział, że mu się przygląda? Wszystko wydawało się
takie niepewne. Ona wyznała mu miłość, a on obiecał dotrzymać
warunków umowy, ale jednocześnie coraz trudniej im było ze
sobą rozmawiać.
Mimo to zeszła do niego na dół. Pewnie będzie chciał jej
udzielić jakichś wskazówek przed próbą ceremonii.
Na dole roznosił się zapach parzonej kawy i smażonego
boczku. Znak, że niedÅ‚ugo podadzÄ… Å›niadanie. W salonie zauwa­
żyła swoich dwóch braci. Odziani w ciemne garnitury, czytali
gazetÄ™. Obie rodziny - Rosemere i Connelly - spotkajÄ… siÄ™ dzi-
siaj rano na próbie, a po południu jeszcze raz, ale tym razem
w La Cattedrale Grande, altariańskiej Wielkiej Katedrze.
- Cześć - powitał ją Luke. - Wyglądasz olśniewająco.
- Dziękuję.
On też wyglądał pięknie. Kropelki potu zraszały mu czoło
na rozwichrzonych kruczoczarnych włosach połyskiwały ciem
noniebieskie refleksy.
- ChciaÅ‚bym, żebyÅ› siÄ™ zgodziÅ‚a wziąć ze sobÄ… Bruna - po­
wiedział Luke, przenosząc ciężar na drugą nogę.
Maggie spojrzała na psa. Ochroniarz czy nie, nie wypadało
wprowadzać psa do katedry.
- Nic mi się nie stanie. Będzie tam cała moja rodzina.
NA PEWNO MNIE POKOCHASZ 135
- PamiÄ™taj, nigdzie siÄ™ sama nie oddalaj - przypominaÅ‚ - na­
wet na sekundę. I to nie tylko w katedrze. W pałacu też.
- Dobrze już, dobrze. Przestań się o mnie martwić. Król
Daniel i królowa mieszkają w pałacu od roku. Są tam moi
rodzice, że nie wspomnę o księżniczce Catherine i szejku Kaju.
Poza tym jest tam jeszcze moja siostra Alexandra z księciem
Phillipem, jej mężem. Nie sÄ…dzÄ™, żeby Paulus zechciaÅ‚ ryzyko­
wać w takiej sytuacji.
- Ja też nie, ale lepiej być ostrożnym.
- Lepiej trzymaj za mnie kciuki, żebym dobrze wypadła.
Wiesz, że zdarza mi się zapominać o dobrych manierach.
- Powodzenia - uśmiechnął się ciepło.
Ach, ten jego zniewalający uśmiech.
- A może wybierzesz siÄ™ dziÅ› ze mnÄ… na przechadzkÄ™ o pół­
nocy? Będziemy liczyć gwiazdy...
- Brzmi zachęcająco. Stęskniłem się już za tobą, kruszynko.
- Ja za tobą też.
Przeciągnął dłonią po włosach.
- Lepiej już pójdę wziąć prysznic. Nie chcę się spóznić na
śniadanie.
Patrząc, jak odchodził, żałowała, że nie może zostać z nim
w domu. I kochać się do utraty tchu.
Tak jak przewidywała, próba koronacji była długa i męcząca,
ale też niezwykle przejmujÄ…ca. Nie mogÅ‚a siÄ™ doczekać tej wÅ‚a­
Å›ciwej chwili, kiedy jej brat bÄ™dzie skÅ‚adaÅ‚ przysiÄ™gÄ™ na wier­
ność Altarii. W wyobrazni już go widziaÅ‚a - klÄ™czaÅ‚ przed oÅ‚ta­
rzem, silny i przystojny, w wojskowym stroju.
Po próbie Jego Wysokość zaprosił wszystkich krewnych na
bankiet w pałacu. Maggie usiadła obok swojej siostry Tary. Jej
136 SHERIWHITEFEATHER
męża, Michaela Paige'a, uznano już za zmarłego, kiedy nieocze-
kiwanie powrócił po długiej nieobecności. Rodziny Rosemere
i Connelly przeżywaÅ‚y różne tragedie, ale najczęściej wycho­
dziły z nich zwycięsko. Myśl, że była cząstką każdego z tych
szlachetnych rodów, napawała Maggie dumą.
Przy stole panowaÅ‚a ciepÅ‚a, rodzinna atmosfera. Maggie koÅ„­
czyÅ‚a wÅ‚aÅ›nie chÅ‚odnik z dyni, kiedy niespodziewana niedyspo­
zycja zmąciła jej dobry nastrój. Zaczerpnęła głęboko powietrza
i napiła się wody. Czyżby zaszkodziła jej ta pikantna zupa?
A może nadziewane liÅ›cie winogron lub przystawki z krewet­
kami? WydaÅ‚o jej siÄ™ to maÅ‚o prawdopodobne. PrzywykÅ‚a bo­
wiem do wyszukanych potraw. W takim razie dlaczego tak zle
siÄ™ poczuÅ‚a? ZÅ‚apaÅ‚a grypÄ™? Oby nie teraz i nie tutaj! - pomy­
ślała z przerażeniem. Za nic na świecie nie chciałaby zakłócić
atmosfery tego rodzinnego święta.
Ale zawroty głowy nasilały się, wszystko jej się zlewało
przed oczami.
- Nie czuję się dobrze - zwróciła się do siostry.
Tara wzięła ją za rękę.
- Pomóc ci przejść do garderoby?
- Tak, proszÄ™.
OpadajÄ…c ciężko na wyÅ‚ożonÄ… aksamitem sofÄ™, Maggie prze­
klinaÅ‚a w duchu swoje nieposÅ‚uszne ciaÅ‚o. Rzadko kiedy choro­
wała. Wprawdzie wczoraj bolała ją głowa, ale przypisywała to
stresowi.
- Musiałam złapać jakąś infekcję - powiedziała do Tary.
- Ojej - zatroskała się Tara i posłała garderobianą po mokry
ręcznik.
Przykładając ręcznik do twarzy, Maggie wyrzucała sobie, że
zatrzymuje przy sobie TarÄ™, podczas gdy inni tak dobrze siÄ™
NA PEWNO MNIE POKOCHASZ 137
bawią. Nieczęsto się zdarza, żeby cała rodzina miała okazję się
spotkać.
- Wracaj do stołu i dokończ jedzenie - rzekła.
- Nie zostawię cię tu samej - odparła Tara.
- Proszę cię, nic mi nie będzie. Muszę tylko troszeczkę
odpocząć.
Garderobiana zwróciła się do Tary:
- ProszÄ™ pani, przepraszam, że siÄ™ wtrÄ…cam. JeÅ›li pan­
na Connelly chciałaby pojechać do domu, mogę wezwać
szofera.
- Co ty na to, Maggie? - zapytała Tara. - Chcesz pojechać
do Dunemere?
- Sama nie wiem. Pozwól mi tu chwilę posiedzieć.
Po krótkich pertraktacjach Tara zgodziła się wreszcie wrócić
do stołu. Gdyby Maggie czegoś potrzebowała, została z nią
garderobiana.
- Wkrótce znowu tu zajrzę - uprzedziła przed odejściem.
- I przyprowadzÄ™ z sobÄ… mamÄ™ i AlexandrÄ™.
Zwietnie! - pomyÅ›laÅ‚a Maggie. JeÅ›li zwymiotujÄ™, to przynaj­
mniej w towarzystwie. Po wyjściu Tary przymknęła powieki,
mając nadzieję, że wkrótce przestanie ją mdlić.
- Nudności ustąpią - usłyszała głos garderobianej, jakby
czytała w jej myślach. - Ale będziesz odczuwać lekkie zawroty
gÅ‚owy, kÅ‚opoty z ostroÅ›ciÄ… widzenia i senność. W koÅ„cu za­
śniesz.
Zaskoczona Maggie otworzyła oczy. Na krześle obok niej,
z rÄ™kami zÅ‚ożonymi na kolanach, siedziaÅ‚a ciemnowÅ‚osa kobie­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl