[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiejmy, jeszcze nas tu nakryjÄ….
Postacie oddaliły się. Kroki ucichły. Teraz Stefek wyjął kartkę. Tekst był
dłu\szy, odczytał go jednak bez większego trudu:  Na strychu w piachu. Jutro
20 podasz jak zawsze. Klucz u prof-Daj znak." Zamiast podpisu była zielona
pieczęć i dwa słowa.  Szkielet i kapelusz."
W piwnicy na pewno nie było ciepło, przecie\ to był luty i termometr pokazywał
kilka stopni mrozu. A Stefan, machinalnie sięgnąwszy do czoła, otarł grube
krople potu.
Zorientował się od razu, \e chodzi tu o ukradzioną  szarotkę". Na strychu w
kącie le\ała rzeczywiście spora kupka \ółtego piachu. Komu by na myśl przyszło
szukać w niej czegokolwiek? Klucze od pralni i strychu były u Pagaczów,
naprzeciwko śóraw-ców. Stefek widział dozorcę niosącego dziś do nich te
klucze. Ale kim byli złodzieje?
Kimkolwiek byli  Stefek wiedział jedno: Nie mo\na dopuścić, aby  szarotka" ze
Strona 92
O¿ogowska Hanna - Tajemnica zielonej pieczêci 2007-03-28
strychu trafiła w ich ręce. Jak to zrobić? Powiedzieć ojcu?  Nie wiadomo, o
której dziś wrócę"  zapowiedział. Czekać do jutra? A kiedy ojciec zacznie
wypytywać? Stefek będzie musiał powiedzieć wszystko: i o Alinie, i o bandzie w
parku, i \e wtedy on te\ tam był.
Ojciec da znać milicji, narobi się hałasu. Alina się zatnie  ona to potrafi 
nie powie nic. A złodzieje mogą się spostrzec. Nikt im niczego nie dowiedzie.
A na pewno będą się mścić. Takie łobuzy przed niczym się nie cofną...
Co robić? Co robić? O Bo\e, jak to zle, kiedy nie ma się z kim naradzić!...
Stefan ju\ naciska dzwonek u drzwi Niedzwiedzkich. Otwiera mu sublokatorka.
Nie odpowiadając na jego ukłon, nie czekając na słowa, rzuca opryskliwie:
 Bartka nie ma!  i chce mu zatrzasnąć drzwi przed nosem. Stefan stoi na
samym progu. Nie daje się zepchnąć.
 ¦ ProszÄ™ pani, ja do El\bietki  mówi z proÅ›bÄ… w gÅ‚osie.
 Do El\bietki?  sublokatorka nie wiadomo czemu dziwi siÄ™ w nadzwyczajny
sposób. Powtarza:  Do El\bietki? Ty?
Ale ju\ z głębi mieszkania nadbiegła El\bietka. Jest dzisiaj jakaś inna: bez
szkolnego fartuszka, w kraciastej spódniczce i czerwonym sweterku. Stefek nie
widzi szczegółów, tylko ta cała inność onieśmiela go trochę. Na schodach
przyszedł mu do głowy pewien pomysł. El\biecie  dobrej znajomej, powierzyłby
od razu własną tajemnicę. El\bieta  obca, wystrojona panienka - - nie budzi
zaufania. Więc trochę mętnie powtarza prośbę
Aliny, bezładnie opisuje wypadek na schodach. Ona jednak orientuje się w lot.
Biegnie zawiadomić matkę. Pani Niedzwiedzka wychodzi do Stefka. Zapytuje o
Alinę. Prosi o odprowadzenie córki do domu. Stefan teraz odpowiada
przytomniej, ju\ ochłonął. Wychodzą razem.
El\bieta w swoim granatowym paltku z popielatym kołnierzem, w berecie
nasuniętym prosto nad czołem  jest znowu kimś dobrze znajomym. Jeszcze na
schodach przy oknie pierwszego piętra Stefan zatrzymuje się.
_  Słuchaj, El\bieta, chcę ci coś powiedzieć, ale przysięgnij się, \e nikomu...
 ¦ Nie, Stefku  zatrzymuje siÄ™ trochÄ™ zdziwiona El\bieta  bez przysiÄ™gania
nikomu nie powiem.
To siostra Bartka: spokojna, rozwa\na, taka nie wypaple.
Stefan jednym tchem mówi o kradzie\y u in\yniera, o tym, jak niechcący,
przypadkiem dowiedział się, gdzie się radio znajduje. Co ona zrobiłaby na jego
miejscu?  Chyba poszłabym do właściciela radia i powiedziałabym mu, gdzie ono
jest  zastanawia siÄ™ El\bietka.
 Nie. Ja tak nie mogę zrobić. Przecie\ mnie zapytają, skąd wiem. A ja nie
powiem.
El\bieta patrzy na Stefka uwa\nie, długo...
 A... ty znasz tego, co ukradł?
 Nie. Nie widziałem go na oczy  szybko tłumaczy Stefek.  Słyszałem.
Rozumiesz? Ja go tylko niechcący... podsłuchałem.
 Aha. Je\eli nie chcesz mówić o okolicznościach, w jakich się dowiedziałeś,
to rzeczywiście kłopot... mogą ciebie posądzić.
 No właśnie. Dopiero by się narobiło! Nie, ja najpierw sam wszystkiego
dojdę. A teraz tylko, \eby oni radia nie chapnęli... Ale ty  Stefan nagle
ostro zwraca siÄ™ do El\biety  ty chyba wierzysz, \e to nie ja?
 Wierzę  mówi po prostu El\bieta i widać, \e mówi to szczerze.
 No więc jak z tego wybrnąć? Zawiadomić, a nie pokazać się? Pocztą? Za
długo...
 ¦ Zaraz, a czy ten in\ynier ma telefon?  pyta El\bieta.
 Ma, ma, to świetny pomysł!  zapala się Stefan i nagle znowu przygasa.  A
skąd zatelefonować? Wszędzie ktoś słucha, będzie pytać...
 Skąd? Z budki telefonicznej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl