[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cynicznego uśmiechu na ustach, a ja ze spokojem i pogodą w duszy. Wtedy rozpoczniemy życie wspólne...
Zempach słuchał i zaledwie rozumiał. Z początku cyniczne myśli czepiały się jego rozgorączkowanego mózgu. Gdy
Irena zbliżyła się do niego i rękę położyła mu na ramieniu, pomyślał: "Aha, rozumiem  zakochała się we mnie". Gdy
wspomniała o zmianie życia, o pracy, uśmiechnął się sarkastycznie i powiedział sobie w duchu: "Głupia!"  Ale
zwolna sarkazm i cynizm opuszczały go. Ze słów Ireny płynęła tak wielka dobroć, z jej oczu szła tak promienna
jasność, w jej postaci tyle było spokoju i słodyczy, a zarazem siły, że Zempach mimowolnie chylił głowę, przejęty
nagle ogromną czcią.
Nie rozumiał Ireny, nie pojmował, dlaczego ona jest taka dobra i pełna spokoju, lecz ogarniała go ta dobroć,
przenikała.
I pomyślał:
 Gdyby tak zawsze, od dziecka, ktoś przemawiał do mnie, byłbym dziś innym...
Irena zaś mówiła dalej:
 Bądz mężnym, panie Stefanie, bądz silnym. Jeżeli nie w kraju, to za granicą znajdziesz łatwo pracę, która cię
odrodzi. Podaj mi rękę i przyrzeknij, że tak uczynisz... A ja wówczas, na każde zawołanie twoje, przybędę, aby
podzielić z tobą złą i dobrą dolę... Będziemy żyli w najskromniejszych choćby warunkach, jeżeli nie zupełnie
szczęśliwi, to spokojni w sumieniu...
Wyciągnęła ku niemu dłoń swą malutką, białą, a on ją chwycił gwałtownie, jak człowiek, który tonąc, chwyta się deski
ratunku.
I zrobiło mu się teraz żal, że pomiędzy nim a tą śliczną i dobrą, jest przepaść, jest jakby morze jasności niezmiernej,
którego on przebyć nie zdoła, a gdyby ona przeszła ku niemu, toby stała się inną, toby zginęła...
Porwał się i z rozpaczą w głosie krzyknął:
 Nie! nie!... to być nie może...
A ona, nie zdając sobie sprawy z uczuć, które
go teraz poruszały, zdumiona tym nagłym wybuchem, patrzyła na niego szeroko otwartemi oczyma.
 Jakto ?...  szepnęła  nie chcesz? odmawiasz?...
Stefan rzucił głową, jakby chciał się otrząsnać z opanowujących go wrażeń, i powtórzył:
 Nie, to być nie może...
Zbliżył się do Ireny, i nie śmiąc podać jej ręki, mówi niemal pokornie, szeptem:
 Ty nawet nie wiesz, jaki ja jestem... Dla mnie już zapózno... Za daleko zaszedłem, aby módz wrócić... Co się ze mną
stanie, nie wiem... to jedno wiem, że tej chwili nigdy nie zapomnę, i że nigdy... nigdy pociągać cię za sobą nie będę!...
Zapózno ! powtórzył bardzo cicho,
Spojrzał na Irenę, chwycił się oburącz za głowę i wybiegł z pokoju, czując na sobie jej wzrok wymowny i pełny
smutku.
IX.
Przemyski, chociaż mówił, że do hrabiny Anny nie pójdzie, wprost od Ireny udał się do niej. Chciał nasycić się zemstą,
a był podrażniony zachowaniem się Ireny.
 Co one tak mnie traktują  myślał  właściwie jak psa. Hrabina Anna zawsze zaledwie na mnie patrzeć raczyła, a
i ta mała to... kwiat! Ja jej chcę radzić właściwie z dobrego serca  bo co mi tam!  a ona: "Mam ojca, panie!" 
Ano, tak? to dobrze...
Powoli, cedząc słówko po słówku, oznajmił hrabinie, że mąż umarł, że wydziedziczył syna, że zostawił jej tylko legat,
który on, wróg jej, ma wypłacić... że wreszcie, gdyby żona lub ktokolwiek z rodziny chciał naruszyć jego ostatnią
wolę, wówczas ma być ogłoszone publicznie pismo zmarłego, w którem powody tej woli są wymienione bez ogródki...
Mówiąc to, spodziewał się ogromnego efektu: łez, spazmów, może nawet  prośby.
Tymczasem nic. Po twarzy hrabiny Anny, po jej wymizerniałych, wychudłych rysach przebiegł tylko jakby cień...
 A Wilma ?  spytała po chwili.  Także wydziedziczona?
Przemyski zrobił miną pełną ubolewania.
 Pani hrabina wie  odparł słodko  jak nieugiętym był ś. p. nieboszczyk na punkcie... właściwie... honoru. Otóż
podobno panna hrabianka zmieniła tego... ten... nazwisko i  znikła. Więc ś. p. nieboszczyk uczynił zastrzeżenie w
testamencie, które właściwie jest wyrzeczeniem się i wydziedziczeniem osoby, nie noszącej jego nazwiska i tego...
ten... gdyż, jak słyszałem, ma pani hrabina kłopoty z córeczką...
 Panie Przemyski!
 Ja właściwie tak tylko nadmieniam... z dobrego serca... bo w tym punkcie możnaby może zaatakować testament,
który co do panny hrabianki opiera się jedynie na przypuszczeniach... Wprawdzie w takim razie trzebaby się narazić na
ogłoszenie owego pisma ś. p. nieboszczyka, które jest złożone w obce ręce wykonawców testamentu... Ale możeby
pani hrabina zdecydo
wała się na to... wszak to już dawne dzieje !.. tym zaś kosztem... właściwie, może by się dało wydobyć legitymę dla
panny hrabianki...
Przenikliwie, z pode łba badał wyraz twarzy hrabiny, lecz nic wyczytać z niej nie mógł, prócz pogardy dla siebie.
 Możesz sobie powinszować, panie Przemyski  ozwała się po chwili Anna głosem bezdzwięcznym  że
urządziłeś to sprytnie... Co uczynię ?  nie wiem. Mój adwokat zbada sprawę i zadecyduje...
Przemyski przybrał minę człowieka, cierpiącego za cudze winy.
 Ja nic nie urządzałem, pani hrabino  przerwał  nic, Bóg mi świadkiem! Zawezwany niedawno do pana hrabiego
na Węgry, zastałem już wszystko gotowe... Majątek galicyjski sprzedany, a tam wszystko także skapitalizowane i
rozporządzone... Przybyłem tylko po to, aby... (tu głos jego zadrżał tkliwie) aby... mój dobry pan skonał na moich
rękach...
Głową chwiał z ubolewaniem i powtarzał:
 Jaką ja stratę ponoszę! jaką stratę... to jeden Bóg wie.
Hrabina powstała i uczyniła ruch taki, jakby
chciała zakończyć rozmowę i pożegnać go. Ale Przemyski mówił dalej:
 Pani hrabina niesłusznie właściwie ma mnie w podejrzeniu. Ja dla całego domu Zempachów byłem zawsze wiernym
i przywiązanym... I w tej okazyi... gdyby pani hrabina chciała rozpocząć proces...
 Chciałabym go uniknąć  przerwała Anna.
 No, tak... ale w razie, gdyby... to jabym z całą bezinteresownością mógł służyć pewnemi wskazówkami. Bo ja, pani
hrabino, po raz pierwszy w życiu nie zgadzałem się z moim drogim panem co do tego wydziedziczenia, zwłaszcza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl