[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobię, wrócimy do normalności, znów będziemy wobec siebie
uprzejmi i rzeczowi. A tego nie zniosę. Chcę zostać tu, w miejscu,
gdzie możemy sobie powiedzieć wszystko. Zaklęci w tej
magicznej chwili.
Sam staje tuż za mną. Przez krótką, nieznośną chwilę
czekam, aż przełamie ciszę, ale on widocznie czuje to co ja, bo nie
mówi nic. Słychać tylko jego delikatny oddech. Powoli obejmuje
mnie ramionami. Zamykam oczy i opieram się o jego tors. Czuję
się jak we śnie.
Stoję w lesie z Samem, w jego objęciach, chociaż nie
powinnam. Nie wiem, co robię. Nie wiem, jak to się skończy.
Ależ& wiem. Oczywiście, że wiem. Bo kiedy jego dłonie
delikatnie chwytają mnie w pasie, nie protestuję. Kiedy obraca
mnie ku sobie, nie protestuję. Nie mówię nic, gdy jego zarost kłuje
mnie w twarz. Nie muszę. My cały czas rozmawiamy. Każde
zbliżenie, każde dotknięcie jego skóry jest jak kolejne słowo,
kolejna myśl; kontynuacja naszego dialogu. I wcale nie
skończyliśmy. Jeszcze nie.
Nie wiem, jak długo tak stoimy. Pięć, może dziesięć minut.
Ale to nie może trwać wiecznie, i nie trwa. Bańka wokół nas
nie tyle pęka, co się rozwiewa, sprowadzając nas z powrotem do
rzeczywistości. Zakłopotani odsuwamy się od siebie, między nas
wdziera się chłód nocnego powietrza. Odwracam wzrok,
odkasłuję, strząsam z siebie jego dotyk.
To co& ?
Idziemy.
W drodze powrotnej oboje milczymy. Nie mogę uwierzyć w
to, co się stało przed chwilą. Już teraz wydaje się, że to był sen.
Coś niemożliwego.
To się wydarzyło w lesie. Nikt tego nie widział ani nie
słyszał. Czy wydarzyło się więc naprawdę?83
Odzywa się komórka Sama. Tym razem ją odbiera.
Cześć, Vicks.
I nagle, tak po prostu, jest po wszystkim. Stając na skraju
lasu, widzę grupę ludzi idących nam naprzeciw. Zaczyna się
zamieszanie. Chyba wciąż jestem lekko oszołomiona, bo wszystko
dociera do mnie jak przez mgłę. Vicks, Robbie i Mark dyskutują
podniesionymi głosami, Sam zachowuje spokój, Vicks jest bliska
płaczu, co do niej trochę niepodobne. Mówią coś o pociągach, o
samochodach, o konferencji prasowej. Potem Mark woła: Sir
Nicholas do ciebie i wszyscy cofają się o krok, niemal z
szacunkiem, kiedy Sam odbiera telefon.
I nagle pojawiają się taksówki, które mają odwiezć
wszystkich do Londynu. Idziemy na podjazd, Vicks wydaje na
prawo i lewo polecenia, każe się stawić w firmie o siódmej rano.
Posadzili mnie w jednym aucie z Samem. Przed odjazdem
Vicks nachyla się do okna i mówi:
Dzięki, Poppy.
Nie umiem stwierdzić, czy mówi poważnie czy ironizuje.
Nie ma za co odpowiadam na wszelki wypadek. I&
przepraszam za&
No tak mówi sztywno.
Odjeżdżamy. Sam siedzi pochylony nad telefonem i
intensywnie coś pisze. Nie śmiem nawet otworzyć ust. Sprawdzam
komórkę, czy Magnus się nie odezwał, ale nic nie ma. Odkładam
ją więc na siedzenie i gapię się bezmyślnie przez okno. Blask
mijanych latarni zlewa się w jedną świetlistą smugę. Dokąd oni
mnie wiozą?
Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
Budzę się z głową opartą na piersi Sama i słyszę jego głos:
Poppy? Poppy?
Prostuję wykręconą szyję, siadam, wyglądam przez okno.
Ojej, przepraszam, trzeba mnie było&
Nic nie szkodzi. Tu mieszkasz?
Mrużę zaspane oczy. Jesteśmy w Balham, tuż pod moim
blokiem. Patrzę na zegarek minęła północ.
Tak. Ale skąd miałeś&
Sam wskazuję głową na mój telefon leżący na siedzeniu.
Adres był tutaj.
No tak. Trudno, abym miała do niego pretensje, że
narusza moją prywatność.
Nie chciałem cię budzić.
Nie, no jasne. Dzięki.
Sam podnosi telefon i podaje mi go, ale z pewnym
wahaniem.
Przeczytałem twoje wiadomości, Poppy. Wszystkie.
O. Nie wiem, jak zareagować. Hm. To& to chyba
trochę za wiele, nie sądzisz? Ja wiem, że czytałam twoje maile, ale
nie musiałeś&
To Lucinda.
Słucham?
Stawiam, że chodzi o Lucindę.
Lucindę?
Ale skąd& Dlaczego?
Ona cię systematycznie okłamywała. Nie mogła być w tych
wszystkich miejscach, o których ci pisała. To fizycznie
niemożliwe.
A wiesz, też zwróciłam na to uwagę przyznaję.
Myślałam, że chce mnie naciągnąć na większą liczbę godzin albo
coś.
Płacisz jej za godziny?
Czuję się jak idiotka. Tak naprawdę to nie, dostaje
jednorazowe honorarium.
Zwróciłaś uwagę, że Magnus i Lucinda zawsze przysyłają
ci SMS-y w odstępie dziesięciu minut?
Powoli kręcę głową. Czemu miałabym na to zwrócić uwagę?
Dziennie dostaję dziesiątki wiadomości, od różnych osób. Pytanie,
jak on to zauważył?
Zaczynałem jako analityk wyjaśnia nieśmiało. Znam się
na takich rzeczach.
Jakich rzeczach?
Sam wyciąga kartkę papieru. Aapię się za głowę. Nie do
wiary, narysował cały schemat! Daty i godziny, rozmowy, maile,
SMS-y. Robił to, kiedy spałam?
Przeanalizowałem twoje wiadomości. Sama zobaczysz, o
co chodzi.
Przeanalizował moje wiadomości! Jak się analizuje
wiadomości?
Podaje mi kartkę.
No i? pytam, niewiele z tego rozumiejąc.
Dostrzegasz korelację?
Pojęcia nie mam, o czym mówi. Zabrzmiało jak pytanie na
egzaminie z matmy.
Hm&
Na przykład spójrz na ten dzień. Pokazuje palcem.
Oboje przysłali ci maile około szóstej po południu z pytaniem, jak
się masz, co słychać i tak dalej. Potem o ósmej Magnus pisze, że
musi dłużej popracować w bibliotece, a kilka minut pózniej
Lucinda informuje cię, że właśnie wybiera podwiązki dla druhen w
hurtowni w Shoreditch. O ósmej wieczorem? Bez żartów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]