[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zbrojny tak mówi Pandar: »Tydejdzie zuchwaÅ‚y,
Jeszcze ziemi od mojej nie zaległeś strzały?
Niedawno próżno łuku na ciebie używszy,
190
Włóczni doświadczę, jeśli nie będę szczęśliwszym
To rzekł i długi oszczep natychmiast wymierza:
Zręcznie rzucony pocisk trafił wśród puklerza,
Przebił go, lecz kirysa przewiercić nie zdołał.
Zaraz Pandar wyrazy chełpliwymi wołał:
195
»ZginÄ…Å‚eÅ›, aż do wnÄ™trza grot ciÄ™ siÄ™gnÄ…Å‚ krwawy,
Ty umrzesz, a ja wiecznej dostÄ…piÅ‚em sÅ‚awy«.
»Mylisz siÄ™  niezmieszany Diomed odpowie 
Nie sÄ… przyjazni twojej prawicy bogowie;
Lecz ta sroga zajadłość nie wprzód was odbiegnie,
200
Póki choć jeden trupem na placu nie legnie
I krwiÄ… strasznego wojny boga nie nasyci«.
To skoro wyrzekł, zaraz silny oszczep chwyci
I rzuca na Pandara. Ten celu nie zboczy:
Ręka samej Pallady niesie go pod oczy,
205
Utrafia w nos, tnie język i zęby wybija,
Tam wychodzi, gdzie z brodą złączona jest szyja.
Padł, a oręż i świetna zbroja na nim szczękły;
Tym jękiem się ogniste rumaki przelękły
I skacząc, w tył się nagłym usunęły zwrotem,
210
A on z lubym na zawsze rozstał się żywotem.
By Grecy nie porwali trupa do obozu,
Z długą dzidą Ajnejasz wyskakuje z wozu,
Jak lew, w moc zaufany, staje nad rycerzem.
Obchodzi go i wielkim zasłania puklerzem;
215
A ktokolwiek się zbliża dla wzięcia zdobyczy,
Temu zagraża śmiercią i straszliwie krzyczy.
Jednak mężny Diomed placu nie odbieżał,
Chwycił ogromny kamień, co na ziemi leżał
(Który dzisiaj dwóch ludzi, choć z największą mocą,
220
Niżeli z miejsca ruszą, dobrze się zapocą,
Lecz Diomed podzwignął z małym bardzo trudem),
Uderzył w miejsce między biodrami i udem.
Aamie kość, rwie głaz żyły i skórę rozdziera:
On pada na kolana, ręką się podpiera,
225
A cień mu czarny zaraz się w oczach rozwinął.
Już by był Ajnejasza zły wyrok nie minął,
Już by się jego dusza była nie wybiegła,
Gdyby w niebezpieczeństwie syna nie postrzegła
Kiprys, co go powiła ojcu, gdy pasł woły.
230
Ta go pieszczoną dłonią uchwyciwszy wpoły
I śnieżnymi dokoła okrywszy zasłony,
Aby od kogo z Greków nie został raniony
I duszy nie wyzionął, unosiła z pola.
Stenelowi pamiętna Diomeda wola;
235
Więc daleko od wrzawy Aresa, na stronie,
47
Swoje lejcem do wozu przywiÄ…zuje konie,
A Ajnejasza z grzywÄ… przepysznÄ… rumaki
Czym prędzej między greckie prowadzi orszaki.
Miłego Deipila tą pracą obciążył,
240
Ażeby z nimi z pola do okrętów dążył;
W nim sobie mężny Stenel najwięcej podoba,
W jednym są wieku, jedne mają myśli oba.
To zrobiwszy, lejc bierze, na wóz pyszny wsiada
I wkrótce przyjaciela swojego dopada.
245
Tydeid spiżem lśniącą uzbrojony dzidą,
Widząc, że mdła bogini, ścigał za Kiprydą...
Wreszcie ją długim goniąc śmiały rycerz biegiem,
Dopędził między Trojan walecznych szeregiem.
Natychmiast oszczep rzucił i dosięgnął ręki,
250
Przebił boską zasłonę, którą tkały Wdzięki83,
I zdarł jej trochę skóry żelezcem pociska:
Zaraz z niej krew, a raczej sok czysty84 wytryska.
Inny jest pokarm ludzi, inny władców nieba,
Nie znają oni wina, sił nie ciągną z chleba,
255
Więc krwi nie mając, żywot nieśmiertelny wiodą.
Raniona Kiprys, z bogiń najpierwsza urodą,
Krzyczy i rzuca syna. Apollo go bierze,
I by mu życia greccy nie wzięli rycerze,
Nieprzejrzanym dokoła cieniem go oblecze.
260
Do Kiprydy zaÅ› Tydejd groznym tonem rzecze:
»Idz stÄ…d, córo Zeusa, nie tu twe zalety:
Alboż nie dość, że słabe uwodzisz kobiety?
Jeśli ci jeszcze wojny pożądać się zdarzy,
Sama jej wzmianka róże z twojej spÄ™dzi twarzy«.
265
Tak mówił, ona wolną stopą rzuca pole,
Pomieszana i ostre z rany cierpiÄ…c bole...
A tymczasem Diomed Ajnejasza ściga,
Wie, że go w swoim ręku sam Apollo dzwiga,
Lecz siÄ™ nawet i boga wielkiego nie boi,
270
Pragnie zabić rycerza i odrzeć ze zbroi.
Po trzykroć nań zabójczym dzirytem naciera;
Po trzykroć go Feb silną swą tarczą odpiera,
Lecz gdy jak bóg, czwarty raz groził zgubnym ciosem,
Apollo tak do niego rzekł straszliwym głosem:
275
»Umiarkuj siÄ™, Tydejdo, w szalonym zapÄ™dzie
I nie chciej się z bogami w jednym stawiać rzędzie!
Inny ród bogów, górne dzierżących siedlisko,
Inny ludzi, po ziemi wlekÄ…cych siÄ™ nisko«.
Uchodzi ani dalej ścigać się ośmiela,
280
Chroniąc się gniewu boga, który śmiercią strzela.
Apollo do Pergamu85 zaniósł Ajnejasza,
83
Charyty  córki Zeusa, trzy boginie wdzięku;
84
sok czysty  płynął w żyłach bogów zamiast krwi (nektar, ichor); prawie niematerialny płyn;
85
Pergamon  zamek w Troi, znajdowała się tam świątynia Apolla, Latony i Artemidy (siostry
Apolla);
48
Do świątyni, gdzie Troja moc jego ogłasza:
Tam Leto i Artemis majÄ… o nim pieczÄ…
I w przysionku wspaniałym bohatera leczą.
285
Audząc Greki, gdzie ranny Ajnejasz się podział,
Feb marę w jego postać i zbroję przyodział.
Przy niej równie trojańscy, jak greccy rycerze
DÅ‚ugimi dzirytami ogromne puklerze
I lekkie tłuką tarcze: trwała walka sroga,
290
Gdy bóg srebrnego łuku rzekł do wojny boga:
»Ares, Ares, okrutny! Co gubisz narody,
Przelewasz krew i w gruzy mienisz pyszne grody!
Nie pójdzieszże usunąć z boju tego męża,
Co by się na Zeusa porwał do oręża?
295
Naprzód Kiprydę zranił zuchwalec, a potem
Mnie, równajÄ…c siÄ™ z bogi, krwawym Å›cigaÅ‚ grotem«.
To rzekłszy na wyniosłym Pergamie usiądą.
Ares, którego sercem zapalczywość włada,
Nie mógł dłużej spokojnie na miejscu pozostać;
300
Wziąwszy więc Akamasa, wodza Traków, postać,
Zapala bohatery trojańskiej krainy,
I szlachetne Pryjama tak zachęca syny:
»Wielkiego króla plemiÄ™, możnego w dostatki,
Pókiż z rot waszych Grecy czynić będą jatki?
305
Czekacie-li, aż przyprą bój pod same bramy?
Mąż, co go jak Hektora czcimy i kochamy,
Ajnejasz, syn Anchiza, rozciÄ…gnion na piasku:
Wyrwijmy towarzysza spoÅ›ród krwi i wrzasku!«
Tak to Ares im wszystkim śmiałości dodaje...
310
Więc Hektor z wozu skacze, oszczepy wykręca,
Licznie obiega szyki, do boju zachęca.
Idą mężni Trojanie; Grecy roty zwarli,
I murem nieprzełomnym nieprzyjaciół sparli.
Jak gdy wiejÄ… rolnicy, czyste ziarnka ciska
315
Demeter86, a plewami bielÄ… siÄ™ klepiska:
Tak lud achajski cały kurzem był okryty,
Który konie twardymi wzruszały kopyty.
WracajÄ… wozy, jezdzcy nowÄ… walczÄ… mocÄ…,
A Ares okrył pole nieprzejrzaną nocą...
320
Feb Ajnejasza w swoim krytego kościele,
Tchnąwszy mu ogień w piersi, postawia na czele;
Niezmiernie towarzysze jego się cieszyły,
%7łe im wrócił wódz pełen zdrowia, męstwa, siły,
Ale nikt go nic pyta: bitwa nie pozwala,
325
Którą Feb, Ares, krwawa niezgoda zapala.
Achajom niezwalczeni dowodzą mężowie,
Odyseusz i Diomed, i dwaj Ajasowie;
86
Demeter  bogini zbóż i rolnictwa; córka Kronosa, siostra Zeusa; jej córką była Kora (Perse-
fona), żona boga podziemi  Hadesa;
49
Nic ich siły trojańskie, nic nie trwożą krzyki,
Stoją na ich wstrzymanie mężne Greków szyki.
330 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl