X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obiecano mu taką samą nagrodę.
- Był pijany - zmusiła się do śmiechu.
Brodir wybuchnął dzikimi przekleństwami, jakby przetoczyła się w nim gwałtowność
nieopanowanego wikinga.
- Kłamiesz ty rozpustnico! - wrzasnął łapiąc jej przegub w żelazny uścisk. - Urodziłaś
się, by kusić mężczyzn i ich gubić! Ale nie igraj tak lekkomyślnie z Brodirem z Man!
- Jesteś szalony! - krzyknęła wijąc się nadaremnie w jego uścisku. - Puść mnie, albo
zawołam straże!
- Wołaj ich - warknął, - a ja poodcinam im głowy. Rozgniewaj mnie, a zaraz ulice
Dublina spłyną krwią i będzie się w niej brodzić po kostki. Na Thora! Nie będzie potrzeby
zostawiać Brianowi miasta do spalenia! Mailmora, Sitric, Sigurd, Amlaff - wszystkim im
poderżnę gardła, a ciebie będę mógł powlec za twe żółte włosy na mój okręt. Spróbuj
wrzasnąć!
Nie odważyła się. Brutalnie wykręcił jej białe ramię zmuszając ją, by padła na kolana,
ale zagryzła wargi, by nie krzyknąć.
- Obiecałaś Sigurdowi to samo co mnie - kontynuował w szaleńczej furii, - wiedząc,
że żaden z nas nie mógłby taniej poświęcić swego życia!
- Nie! Nie! - krzyknęła. - Przysięgam na pierścień Thora!
Nagle ból stał się nie do zniesienia i przestała się wykręcać. - Tak, tak, obiecałam mu.
Och, i puść mnie!
- No, no! - wiking przewrócił ją pogardliwie na stos jedwabnych poduszek. Leżała
rozczochrana i płakała. - Obiecałaś mnie i obiecałaś Sigurdowi - powiedział pochylając się
nad nią groznie, - ale jeśli nie dotrzymasz obietnicy danej mnie, lepiej by było dla ciebie,
gdybyś się nigdy nie narodziła. Tron Irlandii to błahostka wobec pożądania jakie we mnie
wzbudzasz. Jeśli ja cię nie mogę mieć, nikt cię nie będzie miał.
- A co z Sigurdem?
- Padnie podczas bitwy, albo trochę pózniej.
- Niezle!
W istocie strasznie krytyczna musiałaby być sytuacja, w której Kormlada by sobie nie
poradziła. Miała dosyć oleju w głowie.
- To ciebie kocham Brodir. Jemu przyrzekłam siebie, ponieważ inaczej mógłby nam
nie chcieć pomóc.
- Kochasz! - wiking roześmiał się okrutnie. - Ty kochasz Kormladę, nikogo poza tym.
Ale dotrzymasz przyrzeczenia danego mnie, albo pożałujesz. - Obrócił się na pięcie i opuścił
jej komnatę.
Kormlada podniosła się rozcierając ramię naznaczone sinymi śladami po jego palcach.
- Może padnie przy pierwszym ataku! - zgrzytnęła zębami. - Jeśli któryś z nich przeżyje,
może to będzie ten głupiec Sigurd. Zdaje się, że będzie mężem łatwiejszym do kierowania,
niż ten czarnowłosy dzikus. Z konieczności go poślubię, jeśli przeżyje bitwę, ale na Thora!
Długo nie będzie dzierżył tronu Irlandii. Wyślę go, aby dołączył do Briana.
- Mówisz jakby król Brian był już martwy - cichy głos, który odezwał się za Kormladą
należał do drugiej osoby, której się bała oprócz Brodira. Oczy jej rozszerzyły się, gdy
spojrzała na szczupłą dziewczynę ubraną w błyszczącą zieleń, dziewczynę której złote włosy
migotały niesamowitym blaskiem w świetle świec. Królowa cofnęła się z wyciągniętymi
rękami, jakby się chciała przed nią obronić.
- Eevin! Cofnij się czarownico! Nie rzucaj na mnie uroku! Jak dostałaś się do pałacu?
- A jak wiatr przedostaje się przez listowie drzew? - spytała dziewczyna Danaans. - Co
powiedział Brodir zanim weszłam?
- Wiesz jeśli jesteś czarodziejką.
Eevin przytaknęła. - Wiem. Czytam w twoich myślach. Radził się wyroczni morskich
ludzi wyrwanego, okrwawionego serca - jej zgrabne usta wykrzywiły się w grymasie odrazy. -
Wyrocznia powiedziała, że może jutro atakować.
Królowa pobladła i nie udzieliła odpowiedzi obawiając się napotkać przyciągający
wzrok Eevin. W obecności tej tajemniczej dziewczyny czuła się naga, gdyż tamta mogła
badać zawartość jej umysłu i wyciągać z niego sekrety.
Eevin stała przez chwilę ze spuszczoną głową, a następnie nagle ją uniosła. Kormlada
drgnęła, i gdy coś zbliżonego do strachu błysnęło w oczach dziewczyny.
- Kto jest w zamku? - spytała Eevin.
- Wiesz, równie dobrze jak ja - mruknęła Kormlada. - Sitric, Sigurd i Brodir.
- Jest jeszcze ktoś inny! - krzyknęła Eevin blednąc. - Ach, znam go z dawnych czasów,
czuję go, niesie ze sobą chłód północy, drżące dzwięki lodowatej...
Odwróciła się i prześlizgnęła między aksamitnymi zasłonami maskującymi ukryte
drzwi, które znała tylko Kormlada i jej służebne. Królowa została w komnacie sama,
oszołomiona i niespokojna.
***
W komnacie ofiarnej sędziwy kapłan wciąż mamrotał nad skrwawionym ołtarzem, na
którym leżała ofiara obrządku.
- Pięćdziesiąt lat służę Odynowi - mruczał. - I nigdy nie wyczytałem takiej
odpowiedzi. Odyn naznaczył mnie dawno temu, w pewną okropną noc. Lata mijały tak, jak
opadają zwiędnięte liście i mój czas się zbliża. Nieraz oglądałem potrzaskane ołtarze Odyna.
Jeśli chrześcijanie wygrają bitwę, jego dni się dokonają. Chwila ta nadejdzie, gdy będę
składał swoją ostatnią ofiarę... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl