[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaledwie uprzejmy.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
59
- Chyba sobie poradzę, ale dziękuję za propozycję - uśmiechnęła
się Lyndie, po czym minęła Bruce'a, który posłał jej chmurne
spojrzenie.
Zdziwiła się, gdy wkrótce podszedł do niej i usiadł obok pnia
drzewa, o które się opierała.
- Dobrze spałaś? - spytał z diabolicznym uśmiechem, jakby
czytał w jej myślach.
- No pewnie - odparła wyzywająco.
Pytająco uniósł brew, a ona zaczęła z apetytem zajadać jajka.
- Dziś wieczór jest rodeo. Przyjdziesz? - spytał, żując bekon.
- Czy to jeden z punktów programu?
- Jasne.
- To chyba wygospodaruję jakieś osiem sekund. Zaśmiał się, a
potem szybko spoważniał. Wbił w nią wzrok.
- Osiem sekund to długo. Jechałaś kiedyś na byku?
- Nie.
- To powinnaś spróbować...
jane+anula
ous
l
da
-
scan
60
ROZDZIAA PITY
- On jest taki macho, Hazel. Nie mogę traktować go poważnie -
szepnęła Lyndie, gdy siedziała obok ciotki, obserwując rodeo.
- Nic nie rozumiesz, kochanie. Jesteś McCallum. Nie musisz
brać go poważnie. Masz się tylko zrelaksować i trochę zabawić. -
Hazel wstała, oklaskując ostatniego zwycięzcę, który zdołał utrzymać
się osiem sekund na byku.
- Muszę przyznać, że istotnie ma wiele męskiego uroku -
przyznała cicho Lyndie.
- Gdyby wynajął tego ogiera, który w nim mieszka, byłby
bogatszy ode mnie - skwitowała we właściwym sobie stylu Hazel.
Lyndie mimowolnie się uśmiechnęła. Jednak uśmiech zniknął
natychmiast, gdy napotkała wzrok Bruce'a.
Stał przy bramce, pomagając zawodnikom dosiadać byków. Był
mistrzem rodeo, więc pewnie miał dla nich wiele cennych rad. Jednak
na jej złamane serce nie miał żadnej rady. Byli jak dzień i noc. Jego
zżerało poczucie winy z powodu tragicznie zmarłej ukochanej, nią
wciąż targał gniew na niewiernego byłego męża. Nawet w tej sferze
mieli zupełnie inne doświadczenia.
- Przyznaję, jest atrakcyjny, jak jakiś pierwotny jaskiniowiec.
Ale przecież nie ma sensu chodzić z przypadkowymi mężczyznami do
łóżka, Hazel -powiedziała Lyndie, mając nadzieję, że ciotka uzna
temat za wyczerpany.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
61
- Znam bardzo wiele świetnych małżeństw, które zaczęły się od
przypadkowego pójścia do łóżka - odparła dobitnym tonem Hazel.
- O co ci chodzi? Chcesz, żebym się z nim przespała? Ty
wszetecznico!
- Jak mogłabym składać ci tak lubieżne propozycje! -
powiedziała Hazel, przyglądając się jej uważnie. -Zresztą rozumiem,
że nie musisz mu się podobać. Jesteś biznesmenką, a to brutalne
zajęcie. Nie śmiałabym prosić cię na wakacjach o coś, co jest poza
twoim zasięgiem. Byłoby to wręcz okrutne.
- Ach, ciociu, jesteś naprawdę straszna - przerwała Lyndie,
patrząc ze zdziwieniem na Hazel.
- Jak będziesz w moim wieku, będziesz się znać trochę na
ludziach.
- Mogłabym zaciągnąć go do łóżka w każdej chwili.
- Udowodnij to.
- To napalony kowboj. Wiadomo, że jak zaproponuję mu seks,
nie odmówi.
- Podobno od czasu Katherine nie był z żadną kobietą. %7ładna go
nie podnieca. Nie sądzę, aby tobie się udało.
- Nie jestem seksuologiem, Hazel. Niech idzie na terapię.
- Wez go na muszkę. Jak spudłujesz, to trudno.
- A jeśli mi się uda, a on mnie rozczaruje? Dostanę
odszkodowanie?
jane+anula
ous
l
da
-
scan
62
- Wiesz co? - zwróciła się do niej Hazel z figlarnym
uśmieszkiem. - Jak się nim rozczarujesz, nie musisz oddawać mi
długu. Co powiesz na taki układ?
- Czy moja matka wie, jaka z ciebie niecna kombinatorka?
- Nigdy nie słuchała moich rad i widzisz, jak na tym wyszła? A
chciałam ją wydać za takiego jednego kowboja z doliny.
Lyndie zabrakło słów.
- Wiesz co? - zagadnęła Lyndie, gdy napompowana adrenaliną i
tanim piwem stanęła obok Bruce'a przy bramie.
Bruce zagonił na wybieg ostatniego zwycięskiego byka i otarł
kurz z oczu.
- Co? - spytał ze znużeniem.
- Hazel rzuciła mi wyzwanie. Założyła się ze mną, że nie zdołam
cię uwieść. Myślę, że mogę to zrobić. Hazel mówi, że jak mi się to
uda, umorzy mój dług.
Patrzył na nią, stojąc w półmroku, więc nie widziała wyrazu jego
twarzy.
- Oczywiście zamierzam ją spłacić - paplała dalej Lyndie. -
Jestem przecież McCallum i zawsze spłacam długi, ale z
przyjemnością utrę Hazel nosa, bo wtyka go w nie swoje sprawy.
Dasz się namówić na taki mały żarcik?
Podszedł do niej, a Lyndie oparła się o metalową rurkę
ogrodzenia i niemal wtopiła się w nią po chwili, gdy zaczął nacierać
na nią swym umięśnionym ciałem.
- Jasne - szepnął. - A jak daleko się posuniemy w tych żartach?
jane+anula
ous
l
da
-
scan
63
- Nie aż tak daleko, żebyś mógł zrobić nacięcie na wezgłowiu
swego łóżka - odpowiedziała z nerwowym śmiechem.
- Wolałbym cię tam przywiązać - odparł, przywierając do niej
jeszcze mocniej i obejmując w talii. W jego żelaznym uścisku poczuła
się jak w pułapce.
Podniosła na niego wzrok, zastanawiając się, jakie kobiece
sztuczki zdołałyby oswoić takiego męskiego zwierza. Wbrew swojej
woli, zaczęła szybciej oddychać i poczuła słodkie, mdlące uczucie w
całym ciele. Odgarnął kosmyk włosów z jej czoła. Jego dotyk prawie
parzył. Przywołując się do porządku, powiedziała:
- Słuchaj, niech to będzie nasz wspólny żart. Zabawmy się
razem, dobrze? Hazel we wszystko się wtrąca, naprawdę musi dostać
po nosie, żeby trzymać się z dala od spraw innych ludzi, w tym
również moich.
- Zabawię się z tobą, w co tylko zechcesz, dziewczynko, ale co
dostanę, jak wygram? - spytał. Czuła na policzku jego gorący oddech.
- Nie wygrasz.
- Nie?
- Nie - zdążyła powtórzyć, zanim zamknął jej usta pocałunkiem.
Wiedziała, że powinna go odepchnąć. Ale czuła się tak, jakby jej
ciało się roztapiało i tylko jego mocny uścisk sprawiał, że trzymała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]