[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chyba nie. I jakkolwiek przyjmiesz to jako herezję, mało mnie obchodzi, co myśli o
mnie jakiś tam architekt czy dekorator.
Właściwie mogła się tego spodziewad. Opinie innych o nim obchodziły go tyle co
zeszłoroczny śnieg. Zastraszający przykład zadufanego w sobie aroganta!
- Ten ogród musiał byd niegdyś piękny - powiedziała, uciekając od tych niezbyt
wesołych myśli.
- Niebawem odzyska dawną urodę. Projektant zieleni i jego banda już ostrzą
sekatory, piły, siekiery, łopaty i motyki, by oczyścid teren, zostawiając jedynie stary
drzewostan i ciekawsze krzewy. A kiedy tu przejaśnieje i będę mógł wreszcie
zobaczyd, co posiadam, zdecyduję, jakie wprowadzid innowacje.
Posiadał nie tylko ogród, dom, ale pewnie mnóstwo innych rzeczy. W jakimś tam
sensie posiadał również ludzi, których zatrudniał. I tak to właśnie odczuła - zanim
przeszli do samochodów i rozstali się, ujął ją za ramię gestem posiadacza.
Wróciwszy do domu, pracowała przez jakiś czas nad projektem sali bilardowej.
Około drugiej poczuła głód. Na lunch zrobiła sobie zwykłe kanapki z serem i
pomidorami. 1 dopiero pijąc kawę, zobaczyła mrugającą czerwoną lampkę
automatycznej sekretarki.
W głosie Geralda przebijał niepokój.
- Ja w sprawie Blair. Zadzwoniono do mnie z ministerstwa z wiadomością, że Blair
wraz z grupą innych obcokrajowców została przetransportowana w góry. Urzędnik
zapewniał mnie, że to dla ich bezpieczeostwa. Ale ja już nie wiem, co myśled o tym
wszystkim. Cholernie się o nią martwię. Gdy wrócisz, przekręd do mnie.
Umówili się na spotkanie w mieszkaniu Geralda. Przez godzinę na różne sposoby
pocieszała męża przyjaciółki, z mizernymi zresztą skutkami. Gerald uważał, że
wydarzenia w El Amir przybrały jak najgorszy obrót. Tegan kusiło, żeby powoład się
na autorytatywny sąd Kierana, ale musiała dotrzymad słowa i usunąd jego nazwisko
z rozmowy.
Do kooca tygodnia nie nadeszły żadne nowe wieści o Blair. El Amir pozostawało
odcięte od reszty świata. Międzynarodowe agencje donosiły jedynie o nasilających
się walkach w stolicy. Wynikało stąd, że góry faktycznie mogły byd czymś w rodzaju
azylu dla grupy zakładników.
W poniedziałek rano Tegan spotkała się z gospodynią Kierana. Pani Webber okazała
się wysoką, chudą, czterdziestokilkuletnią kobietą, równie zdecydowaną w swoich
poglądach odnośnie ostatecznego kształtu wyposażenia mieszkania, jak w swym
typowo angielskim akcencie.
- Mam nadzieję, że wszystkie pani uwagi i sugestie udało mi się zanotowad -
powiedziała Tegan, odrywając pióro od bloczku. - Gotowe szkice przedstawię pani
w przeciągu kilku dni.
- Ale chyba nie będę musiała podejmowad natychmiastowej decyzji? - Był to
pierwszy sygnał niepewności u tej wybitnie pewnej siebie osoby.
- Oczywiście, że nie. Nie ma z tym żadnego pośpiechu. Może pani spokojnie
przeanalizowad projekt.
- Spokojnie i rozważnie podjęta decyzja to udana decyzja - sentencjonalnie rzekła
Angielka. - Mam też do przekazania pani, że panna Sinclair liczy w najbliższym
czasie na podobne spotkanie. Jedną z sypialni brat wspaniałomyślnie przeznaczył
do jej wyłącznego użytku.
- Skontaktuję się z nią i umówię na termin, jaki nam obu będzie odpowiadał. -
Tegan nie była do dyspozycji na każde żądanie, a wszystko wskazywało na to, że
tego po niej oczekiwano.
Pani Webber, zdaje się, wyczuła nutkę buntu w jej głosie, gdyż na jej twarzy zagościł
konfidencjonalny uśmiech.
- Gdy tego chcą - powiedziała - pan Sinclair i jego siostra potrafią układad sobie
stosunki z innymi na równej płaszczyznie. Ich ojciec, to dopiero był wyniosły i
władczy człowiek. Osobiście go nie znałam, ale z różnych wzmianek o nim można
urobid sobie obraz typka, z którym i święty by nie wytrzymał.
Tegan odwdzięczyła się bladym uśmiechem.
- Nie jestem święta i gdy ktoś nadepnie mi na odcisk, potrafię siarczyście przeklinad.
- W tym punkcie raczej mijała się z prawdą, gdyż zależało jej na tej pracy i ostre
reakcje z racji urażonej dumy zupełnie nie wchodziły w rachubę. Z drugiej jednak
strony rozmowa zaczęła przypominad szeptankę dwóch służących obmawiających
chlebodawców i Tegan chciała jak najszybciej ją zakooczyd. - W takim razie
zobaczymy się za kilkanaście dni. Mam nadzieję, że w moim projekcie odnajdzie
pani wszystkie swoje pomysły.
- Jestem tego pewna, panno Jones. Za kwadrans muszę byd w domu. Do widzenia.
Czyżby Kieran żądał od niej aż takiej punktualności, wręcz co do minuty? Było to
mało prawdopodobne. Dyscyplina w gospodarowaniu czasem wypływała
najpewniej z pedantyczności Angielki.
Dwa następne tygodnie wlokły się niemiłosiernie. Prasa, radio i telewizja jęły już po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl