[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szarpaniny.
- Jenny! - Próbował się poderwać na kolana, wściekły na własną
bezradność.
Naraz była tuż przy nim, krzycząc i złorzecząc po hiszpańsku, z furią
rzucając słowa w twarz oprawcy.
- Nic ci nie jest? - pytał gorączkowo, przerażony, bo jeszcze nigdy nie
była tak zdenerwowana.
Objęła go mocno, nie przestając krzyczeć po hiszpańsku. Usłyszał
chrapliwy śmiech, potem ciężki odgłos kroków. %7łołnierz zaczął się oddalać.
- Jenny, odpowiedz mi. Nic ci nie jest? Przysunęła twarz tuż do niego.
- Nic - szepnęła mu do ucha. - Chciałam ich przekonać, że umieram ze
strachu. Podejrzewali, że coś knujemy i chcieli wybić nam to z głowy.
To wyjaśnienie wcale go nie uspokoiło.
- I co się stało? Co on ci zrobił?
Obejmowała go mocno. Czuł szybkie bicie jej serca. Jej uścisk sprawiał
przyjemność, ale drżenie rąk zdradzało dziewczynę.
- Chciał pokazać, że to on tu rządzi.
- Jennifer. Mam bujną wyobraznię. Powiedz, że nie było aż tak, jak
podejrzewam - dokończył z napięciem.
- Złapał mnie i próbował pocałować. Zadowolony? Odsunęła się od niego.
Uświadomił sobie, że to wyznanie ją zmieszało.
- 81 -
S
R
Z trudem się powstrzymywał. Nie może być wściekły, powinien ją teraz
pocieszyć, dodać otuchy. Oparł się o pień.
- Chodz do mnie, cherie. Przytul się na chwilę.
Przysunęła się, położyła głowę na jego ramieniu. Westchnęła cicho.
Serce w nim topniało.
Instynkt ostrzegał go, kazał natychmiast opamiętać się. Ale już było za
pózno. Obchodzi go ta dziewczyna. Nigdy dotąd nie spotkał nikogo takiego jak
ona. I kiedy tak, czerpiąc siły, leżała w jego objęciu, zdał sobie sprawę, że nigdy
nie widział kogoś tak odważnego.
Odchylił głowę w bok, potarł policzkiem o jej włosy.
- Już dobrze, cherie. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Nie martw się.
Od strony żołnierzy dobiegł wybuch śmiechu. Gage skrzywił się.
- Gage, nic mi nie jest, naprawdę. Ja... dziękuję, że ze mną jesteś.
Przepraszam, że przeze mnie wpadliśmy w takie tarapaty.
- Wyjdziemy z nich. Nie przejmuj się.
- Ty. Kobieta.
Gage zesztywniał. Jennifer też.
- Masz na szyi prawdziwy krzyżyk?
Jennifer podniosła wzrok, popatrzyła na stojących nad nimi dwóch
żołnierzy.
- O co on pyta?
Dotknęła dłonią wiszącego na szyi łańcuszka.
- O ten krzyżyk.
%7łołnierz szarpnął ją w górę, Gage zesztywniał.
- Nie, Gage - powstrzymała go. - Poczekaj.
Drugi żołnierz wycelował w niego karabin, poruszył cynglem. Gage
zamarł w miejscu.
- Gage, błagam cię. Zaufaj Bogu. I mnie.
Nie odpowiedział, ale wyraz jego twarzy świadczył, że jest wściekły.
- 82 -
S
R
%7łołnierz doprowadził ją do tego czwartego, który do tej pory zdawał się
nimi nie interesować.
- Jesteś religioso? - zapytał.
W jednej sekundzie przypomniała sobie mrożące krew w żyłach
opowieści o torturach i zamęczonych na śmierć misjonarzach. Przerażenie
zapierało jej dech, ale za nic im tego nie okaże. Uniosła dumnie głowę, starając
się ukryć strach.
- Tak, jestem - odpowiedziała po hiszpańsku. - Jedziemy na misję w
Lahara. Nasz samolot się rozbił.
Mężczyzna przyglądał się jej uważnie. Zatrzymał wzrok na krzyżyku.
- Lahara. Znam tę misję. Tam pomogli mojej siostrze. To dobre miejsce.
Jennifer odetchnęła.
- Bardzo dobre.
- Ale to wcale nie wyjaśnia, skąd wzięła się broń. - Spochmurniał.
Popatrzyła na niego bezradnie. Przecież dobrze wie, że rząd walczy z
rozszerzającą się rebelią, a każda dostawa broni czyni tę walkę bardziej krwawą
i beznadziejną. I cóż może mu na to rzec? Boże, błagam cię, pomóż.
- My też tego nie wiemy, seńor. Tylko to, że ktoś załadował ją na samolot
bez naszej wiedzy.
Mężczyzna popatrzył na nią przenikliwie, ponownie spojrzał na krzyżyk,
jakby coś rozważał. Wreszcie odwrócił wzrok, skrzywił się.
- Nie wierzę ci, ale póki nie przyjedzie nasz dowódca, jesteście
bezpieczni. Potem zobaczymy.
Dzięki ci, Panie, szepnęła w duchu.
- Gage - wyszeptała, ale nie słuchał, tylko pchał ją do przodu. Skinął na
czekającego w milczeniu żołnierza, ten z ponurą miną odprowadził ją pod
drzewo. Karabin ciągle dotykał głowy Gage'a.
- Jenny?
- 83 -
S
R
Dopiero teraz odetchnęła z ulgą. Jak miło brzmi jej imię wypowiedziane
w taki sposób.
- Jestem. Chcieli wiedzieć, kim jesteśmy i dlaczego noszę krzyżyk Gdy
wyjaśniłam, że zmierzamy na misję, puścili mnie.
Gage skrzywił się.
- Naprawdę tak było. - Wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia. - Pytali
też o broń. Powiedziałam, że nie mamy z tym nic wspólnego. Nie uwierzyli, ale
obiecali zostawić nas w spokoju, póki nie przyjedzie dowódca. On nas wypyta.
- Zciągnij mi te bandaże. Przecież muszę widzieć, co się dzieje. Jennifer
westchnęła.
- Jeśli tylko zacznę to robić, nie dość, że zaraz mnie powstrzymają, to
jeszcze zaczną bardziej pilnować. Uznają, że jesteś niebezpieczny. Proszę cię,
poczekaj jeszcze trochę. Zobaczymy, co czas przyniesie.
- Jest coś, o czym mi nie powiedziałaś, prawda? Odwróciła się,
zaskoczona. Skąd on to wie?
- Dlaczego tak sądzisz?
- Zapomniałaś, cherie, że trochę rozumiem hiszpański. Słyszałem, jak
mówili, że byłoby lepiej, gdybyśmy byli martwi.
A więc jej nadzieje okazały się płonne.
- No więc?
- Dobrze słyszałeś. Jeden z nich tak powiedział. Wtedy by dostali nagrodę
od rządu. I nieważne, że jesteśmy Amerykanami. Liczą na to, że ich dowódca
ma podobne zdanie. Ale tamten drugi obiecał nam bezpieczeństwo do jego
powrotu.
Gage zamruczał coś po swojemu.
- Wiesz, że za każdym razem, jak jesteś zły, mówisz do siebie po
kreolsku?
Gage umilkł, podniósł głowę.
- 84 -
S
R
- To dawne przyzwyczajenie. Kiedy byłem w Korei, wolałem, by inni nie
wiedzieli, co do siebie mruczę.
Mimo powagi sytuacji Jennifer roześmiała się.
- Zwietnie to rozumiem.
Wyciągnęła się obok niego, opierając się o pień i uważając, by żaden ruch
nie wzbudził podejrzeń u żołnierzy.
- Nie zostało nam nic innego jak czekać. Może zdarzy się sposobność do
ucieczki.
Zerknęła na najbliżej stojącego strażnika, udając przestraszoną. Przyszło
jej to z łatwością. Przysunęła się do Gage'a i szepnęła:
- Póki on tu jest, nie mogę cię rozwiązać. Gage znieruchomiał.
- Chyba nie pomyślałeś, że jestem do niczego nie przydatna?
Uśmiechnął się lekko.
- Wiesz co, cherie, zaczynam myśleć, że zle cię oceniłem. I to pod
wieloma względami.
Zamknęła oczy, oparła policzek na mocnym ramieniu Gage'a, rozkoszując
się jego bliskością. Oboje milczeli, czekali na rozwój wydarzeń.
Spod przymkniętych powiek patrzyła na poruszających się żołnierzy,
zmieniający się kolor nieba.
W oddali rozległy się jakieś głosy, przybliżały się...
- Dowódca - szepnęła.
- Zdejmij mi teraz bandaże, nie poddamy się bez walki. Zamiast
odpowiedzieć, zaczęła się głośno modlić.
- Boże, zmiłuj się nad nami. Ocal nas. Czas tak szybko się kurczy, jeszcze
chwila...
Gage słuchał zaskoczony. Zaraz zarządzą egzekucję, a ona się modli!
- Jenny... - zaczął, ale gwałtowny huk gdzieś obok nich przerwał mu w
pół słowa.
- 85 -
S
R
Serią odezwały się karabiny, ziemia drżała od wybuchów. Jakby naraz
wybuchła wojna.
Jennifer pochwyciła go za ramię, tuż za nimi głucho jęknęła ziemia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl