[ Pobierz całość w formacie PDF ]
migrena. Pewnie dlatego, że przez cały dzień w pracy
prześladowały ją myśli o Jacku i wydarzeniach ostatnie-
go wieczoru.
Ledwo przestąpiła próg, doszedł ją tak wspaniały za-
pach, że aż pociekła jej ślinka. Czyżby Diana, niania Ju-
liany, coś gotowała? Dziwne, bo ta starsza kobieta zawsze
tylko opiekowała się dzieckiem.
- Diano, nie powinnaś była robić sobie kłopotu.
- To nie ja, kochanie - usłyszała odpowiedz. - To
jego przedstawienie.
Melanie zesztywniała ze złości.
- Jack.
- Tak - odpowiedział, nie odwracając się. Mieszał
coś w rondelku do sosów.
- Co tu robisz?
Wciąż stojąc do niej plecami, zażartował:
- A myślałem, że nasza córeczka jest taka bystra po
tobie. - Dodał przyprawy do tego, co gotował, i na se-
kundę odwrócił się, rzucając jej piękny uśmiech.
Uśmiech ten otoczył Melanie cudownym ciepłem. Jak
on to robi? zastanowiła się. Pochyliła się i pocałowała
córeczkę, a potem spojrzała pytająco na Dianę.
Juliana wykrzykiwała coś radośnie, a zakłopotana nia-
nia powiedziała szybko:
- Przyszedł rano, aby pobyć z Julianą.
- W porządku, Diano. Jestem pewna, że Jack we-
pchnął się tu siłą.
39
RS
- Wprost przeciwnie. Nie chciał wchodzić przed two-
im powrotem do domu. Dzwoniliśmy do banku, ale cię
nie zastaliśmy.
- Prawie cały dzień miałam spotkania w zarządzie.
- A on jest ojcem dziecka.
W głosie Diany zawisło pytanie. Jack obejrzał się
przez ramię, jakby czekając, że Melanie zaprzeczy.
- Jest, ale to mój dom, Jack.
- I mojej córki.
- Nie zapraszałam cię.
- Ona to zrobiła. Prawda, księżniczko? - powiedział,
odwracając się od kuchenki i nachylając nad dzieckiem.
Juliana dotknęła jego twarzy i potarła jego nos swoim
noskiem.
Melanie zrobiło się jakoś ciepło na sercu.
Diana podniosła się i odstawiła kubek do zlewu.
- Do zobaczenia rano - powiedziała, idąc do tylnych
drzwi.
- Diano, nie musisz wychodzić tak wcześnie. - Na-
wet w jej własnych uszach zabrzmiało to zbyt błagalnie.
Jack zachichotał.
- O tak, kochanie, muszę - powiedziała Diana, ob-
rzucając wzrokiem nakryty stół.
Melanie wzniosła oczy ku niebu i pomachała niani
na pożegnanie. Uśmiech Diany wiele mówił.
- Zamierzasz uwieść mnie gotowaniem? - zapytała
Jacka po wyjściu Diany.
Spojrzał na nią.
- Nie. Ale jeśli dzięki temu znów będziesz odprężona
w moim towarzystwie...
- Jestem odprężona.
- Więc czemu zaciskasz pięści?
40
RS
- Bo chcę cię nimi okładać za to, że przyszedłeś do
mojego domu bez mojej zgody.
- Próbowałem. Powinnaś mieć włączony pager.
- Bateria wysiadła dziś rano. - Zrzuciła pantofle
i wzięła Julianę na ręce, mocno ją przytulając.
- Jestem na urlopie, Melanie. Nie mam nic do roboty
przez cały dzień, a moja córeczka siedzi z nianią. No
i chcę poznać Julianę.
To zamykało dyskusję.
- Ale ty się nie krępuj. Pewnie chciałabyś spędzić z
nią trochę czasu. Wez ją i zrób, co tam masz zrobić. - Jack
nie odwrócił się, by na nią spojrzeć, ale i tak rozumiał, co
ona myśli. Jego wyczucie działało Melanie na nerwy.
Zabrała Julianę do sypialni. Po drodze mała cały czas
gaworzyła. Melanie widziała, że dziecko doskonale się
czuje z ojcem.
Jack wiedział, że nie do końca jest szczery, ale, sądząc
po reakcji Melanie z poprzedniego dnia, zrozumiał, że
ta uparta kobieta zrobi wszystko, aby wykluczyć go ze
swego życia. A tego nie chciał. Wmawiał sobie, że chodzi
mu o córkę, że już zbyt dużo stracił z jej życia i chce
to nadrobić. Ale prawda była taka, że pragnął czegoś wię-
cej. Chciał mieć nie tylko córkę, lecz także jej mamę.
Dodając do sosu trochę wody, rozmyślał nad tym, jak
Melanie wyglądała przed chwilą: taka oficjalna i pewna
siebie, a jednocześnie seksowna w obcisłej niebieskiej
garsonce. Zamarzyło mu się, że zdziera z niej tę garson-
kę, żeby zobaczyć, co Mel ma pod spodem.
Pół godziny pózniej właśnie otwierał butelkę wina,
gdy ponownie usłyszał jej kroki w holu.
Z dzieckiem na biodrze zatrzymała się przy stole.
- Nie miałam wina w domu.
41
RS
- Wielu rzeczy nie miałaś. Jules i ja wybraliśmy się
na zakupy.
- Zabrałeś ją na dwór?
- Tak, w moim samochodzie, w foteliku, z Dianą.
Rany gościa, Melanie! - Sprawiał wrażenie dotkniętego.
- Przepraszam. Po prostu jeszcze nigdy nikomu prócz
Diany nie musiałam jej powierzać.
- Wiem. - Zaoferował jej uśmiech i kieliszek wina.
Coraz bardziej śpiąca Juliana oparła główkę na ramie-
niu matki, a maleńkie rączki wplątała w jej włosy.
Jack poczuł coś bliskiego dumie, gdy przez chwilę
patrzył na nie obie. Melanie szeptała do dziecka, delikatnie je
kołysząc. Juliana była już wykąpana i przebrana
na noc. Ale Jack nie chciał się jeszcze z nią rozstawać.
Przecież już stracił sześć miesięcy obserwowania, jak
rośnie.
Melanie odstawiła kieliszek i mocniej przytuliła małą,
masując jej plecki.
- Jesteś głodna? - zapytał.
- Tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]