[ Pobierz całość w formacie PDF ]
silnik. Zjeżdżali trzypasmówką wysypaną żwirem
w blasku fleszy aparatów. Kolejna grupa dzien-
nikarzy czekała tuż za bramą.
Znam skrót oznajmił po chwili. Skręcił z za-
tłoczonej jezdni w drogę prowadzącą wzdłuż
skalistego wybrzeża. Luksusowy samochód pod-
skakiwał na wybojach. Za oknami rozciągał się
zniewalający krajobraz: ostre klify przetykane po-
jedynczymi drzewami oraz gąszczem dżungli
stawiały czoło Atlantykowi, który lśnił światłem
księżyca.
Rzuciła okiem na profil kierowcy rozróżniła
czarny zarys rzymskiego nosa i kwadratowej
szczęki. Dostrzegła dłoń zaciśniętą na dzwigni zmi-
any biegów mówiącą wiele o napięciu mięśni.
Ciepła bryza rozwiewająca włosy niosła radość
tak ogromną, że niemal przechodzącą w ból. %7łycie
było wspaniałe, nieprzewidywalne, magiczne. Jak
to możliwe, że wcześniej nie zdawała sobie z tego
sprawy?
Gabriel uczynił je takim. Mroczny anioł odmienił
jej los. Nigdy nie przestanie go kochać.
127/185
Nie przyglądaj mi się tak powiedział nagle.
Przed nami dwie godziny jazdy do miasta.
Szybciej się nie da? zapytała.
Zaklął i gwałtownie zahamował na poboczu,
rozpryskując żwir na wszystkie strony. Znajdowali
się nieopodal gąszczu drzew porastających ur-
wisko, które zawisło nad oceanem. Wyłączył silnik.
Znalazł się przy niej, gdy tylko zgasły światła
limuzyny.
Przednie fotele sedana nie sprzyjały podobnym
sytuacjom. Obciągnięte skórą siedziska oddzielała
kanciasta konsola, zaś kierownica znajdowała się
tuż nad udem kierowcy. Gabriel dosięgnął
kobiecych ust, ale zaraz opuścił pojazd, przeklina-
jąc. Otworzył drzwi po stronie pasażera. Przy wysi-
adaniu zauważyła zbocza skąpane w świetle
księżyca, zanim popchnął ją na tylne siedzenie.
Pocałował Laurę w zaciszu limuzyny, a potem
przycisnął ciężarem własnego ciała. Zapach piżma
i mydła mieszał się z wonią drogiej skóry, lasu,
dzikich orchidei oraz słonej wody. Wycięty
atłasowy kołnierzyk od smokingu drapał nagie
ramiona. Unieruchomił jej ręce nad głową, przy-
ciskając nadgarstki do samochodowej szyby.
Całował szyję, bez opamiętania pieścił piersi.
128/185
Chociaż kanapa była wygodna, nogi kochanka
wystawały na zewnątrz bezradnie zawieszone
w powietrzu, a ciasnota utrudniała ruchy. Z pom-
rukiem niezadowolenia uniósł się gwałtownie,
przez co uderzył głową w sufit. Zaklął wściekle.
To na nic warknął.
Otworzył drzwi kopnięciem i pomógł jej wyjść
z samochodu. Pomiędzy kolejnymi pocałunkami
oparła się o maskę.
Twardy metal wydzielał przyjemne ciepło. Kiedy
zsuwał z rąk długie wizytowe rękawiczki, zwróciła
uwagę na gwiazdy zawieszone na nocnym niebie.
Zdjął marynarkę i poluznił muszkę. Nie zamierzał
czekać, aż dotrą do Rio.
U podstawy skalistego wybrzeża ryczały fale.
Zpiew nocnego ptactwa i małpie okrzyki rozlegały
się w dżungli za ich plecami. Gabriel sięgnął do
zamka z boku sukni. Powoli przesunął suwak,
jakby mierzył ciało. Droga tkanina wylądowała na
ziemi. Laura stała obok limuzyny w bieliznie
i pończochach.
Moja piękna westchnął, szukając zapięcia
z przodu biustonosza. Pragnąłem cię od dawna.
Wsunęła ręce pod jego koszulę, żeby choć na
chwilę poczuć ciepło skóry. Powoli rozpinała guziki
rozdygotanymi dłońmi, czując na karku gorący
129/185
oddech. Zniecierpliwiony Gabriel wyswobodził się
z ubrania, spinki do mankietów puściły
z trzaskiem. Naga twarda pierś naparła na delikat-
ne ciało. Pochylił się, przenosząc ciężar na sam-
ochód. Błądził rękami po skórze, odnajdując jedw-
abne majtki i pończochy. Pomiędzy udami poczuła
siłę męskich bioder&
Kiedy doszła do siebie, zorientowała się, że ma
na sobie jedynie rozdarte, jedwabne majtki
i pończochy. Kochali się pod czarnym niebem
Brazylii, na skalistym wybrzeżu, gdzie mógł ich
zobaczyć każdy przechodzień. Chyba postradała
rozum. To było słodkie szaleństwo.
Gabriel wygrał. Uwiódł ją, zdobył.
Nie tylko ciało.
Odsunęła się. Gdzieś w ciemności leżała sukien-
ka, którą mogłaby się osłonić. Nie poluznił objęć
i znów przycisnął ją do samochodu.
Dokąd się wybierasz?
Dostałeś to, czego chciałeś oznajmiła gorzko.
Przekonał się, że ma nad nią władzę. Przestraszyła
się własnej niemocy.
Zaśmiał się uwodzicielsko i wzmocniwszy uścisk,
szepnął:
Ale chcę więcej!
ROZDZIAA DWUNASTY
Dwie godziny pózniej dotarli do Rio, a w głowie
Santosa kotłowała się jedna myśl. Nic innego nie
zaprzątało jego uwagi.
Proszę powiedział, zarzucając na nagie rami-
ona Laury marynarkę od smokingu, kiedy wchodz-
ili do lobby. Przyjęła ten gest z wdzięcznością.
Czerwona sukienka od projektanta wisiała
w nieładzie, ponieważ wcześniej Gabriel rozerwał
zamek, próbując ją zdjąć.
Od razu zauważył ukradkowe spojrzenia ochroni-
arzy. Koszula szefa była wymięta, mankiety
rozpięte, a z kieszeni spodni wystawała zwinięta
w kłębek muszka. Towarzysząca mu kobieta wy-
glądała na zdenerwowaną. Jej oczy błyszczały, zaś
beznadziejnie rozmazany makijaż nie zamaskował
czerwonych, opuchniętych ust.
Strażnicy wymieniali porozumiewawcze
szturchańce, na twarzach błąkał się domyślny
uśmieszek. Nie mieli wątpliwości, czym para zaj-
mowała się przez cały wieczór.
Zwykle nie dbał o pozory, ale tym razem chodziło
o wyjątkową osobę. Znów powróciła natrętna myśl.
131/185
Nie chciał, żeby wyjeżdżała.
Gdy kochali się przy samochodzie pod osłoną
nocnego nieba, tuż przy mrocznym oceanie, miał
wrażenie, że zaraz umrze z rozkoszy. Dotykał jej
skóry i napierał na nią tak długo, aż na krótką
chwilę stali się jednością&
Szalona noc miała zaspokoić żądzę, ale spełni-
enie nie nadeszło. Chciał więcej i więcej.
W nieskończoność.
Bez słowa wsiedli do windy, która powiozła ich
do penthouse u. Maria siedziała w salonie
niedaleko szklanej ściany i czytała przy świetle
lampki. Natychmiast wstała i uśmiechnęła się
pogodnie.
Chłopiec śpi powiedziała, przyglądając się
obojgu. Zakaszlała, po czym głośno zamknęła
książkę. %7łyczę państwu dobrej nocy.
Dziękuję odrzekł Gabriel. Gospodyni ruszyła
w stronę wyjścia. Po chwili drzwi windy zasunęły
się.
Sądzisz, że domyśliła się, co między nami za-
szło? spytała Laura, ściągając brwi. Powie
o tym komuś?
Oczywiście zaczął, a widząc jej przerażenie,
dodał że nie!
Poczuła ulgę.
132/185
Zajrzę do Robby ego.
Obserwował, jak idzie korytarzem. Podziwiał
zgrabne ciało i grację, z jaką nosiła przydużą
marynarkę, dopóki nie zniknęła w drzwiach
sypialni.
Odruchowo ruszył za nią. Nawet nie wiedział,
kiedy znalazł się w ciemnym pokoju. Laura zbliżyła
się na palcach do łóżeczka i zastygła, nie
odezwawszy się ani słowem. Wsłuchiwała się
w dziecięce sapanie.
W słabym, błękitnawym świetle lampki
umieszczonej po przeciwległej stronie pokoju led-
wie dostrzegał pogrążonego w śnie Robby ego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]