[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znudzenie.
- Uwielbiam niespodzianki.
- Ta ci się na pewno też spodoba, kotku - zachichotał
nadinspektor policji, kierujący śledztwem w sprawie Rozpruwacza, i
zdjął swą szarą, zwyczajną marynarkę.
W tym samym czasie Killian pędził co sił wąskimi uliczkami
miasta. Podeszwy nowych butów ślizgały mu się na mokrym bruku.
Zdawał sobie sprawę, że Mary go oszukała, on jednak wcale nie
próbował jej przeszkodzić. W kieszeni miał pistolet. Jeśli Rozpruwacz
upomni się o nią dzisiaj, co wydawało się całkiem możliwe, będzie na
miejscu, żeby go powstrzymać.
Kiedy z nią rozmawiał, przez krótką chwilę zastanawiał się, czy
wszystkiego nie odwołać. Zapomnieć o Rozpruwaczu, zabrać Mary
Kelly do domu, nie pozwolić jej wychodzić na ulicę, zapewnić
bezpieczeństwo. Uznał jednak, że to kiepski pomysł. Oboje byli
zbyt ambitni, obojgu tak bardzo potrzebny był rozgłos, pieniądze,
sukces. Nie zamierzał przecież spędzić reszty życia, wiodąc mamą
egzystencję u boku flejowatej żony. Musi mieć wszystko - sławę,
bogactwo i Mary. Właśnie dlatego warto spróbować, dlatego pozwoli
Mary podjąć ryzyko.
Powinna teraz być w domu. Postoi na zewnątrz i poczeka, aż
pokaże się klient. Najpierw go zatrzyma, a następnie pójdzie do Mary
i spierze ją po jej pięknej buzce, tak że raz na zawsze odechce jej się
237
Anula
ous
l
a
and
c
s
kłamać. Potem ją pocałuje, a Kuba Rozpruwacz będzie mógł się tylko
przyglądać i skręcać ze złości.
Podszedł pod jej okno. Wewnątrz paliło się światło i było
zupełnie cicho. A więc Mary wciąż jest sama, wciąż czeka na gościa.
Killian ukrył się w ciemnym zaułku, usiadł na stercie gruzu, z której
mógł obserwować kamienicę, i czekał. Jeśli pokaże się ktoś, kogo zna,
przegoni go, a jeśli do środka wejdzie obcy mu człowiek, będzie
nasłuchiwał pod oknem z rewolwerem w ręku. Tak, już jutro rano
życie może stać się piękne.
Przez długi czas w okolicy nie działo się nic. Wreszcie
zmęczenie wzięło górę i Killian przysnął. Gdy się obudził, było już
jasno. Ciało miał zziębnięte i zesztywniałe, bolały go wszystkie
mięśnie. Mary zgasiła już światło i Killian przeklął sam siebie za to,
że okazał jej brak zaufania. Czyżby rzeczywiście mylił się co do jej
zamiarów?
Poczuł gwałtowny przypływ czułości. Zaraz do niej pójdzie.
Musi ją przytulić i pocałować. Zapuka i ją obudzi. Przeszedł na drugą
stronę pustej o tej porze uliczki.
Drzwi były lekko uchylone, otworzyły się szeroko, gdy tylko ich
dotknął. Stanął w progu, rozejrzał się i z jego ust wydobył się krzyk.
Jest z nim, jest tutaj. Nieważne, Lizzie czy Mary, ale siedzi tu z
nim, przytula go i całuje, głaszcze drżącymi rękami. A przede
wszystkim żyje. %7łyją oboje. Koszmar minął.
238
Anula
ous
l
a
and
c
s
Damien położył Lizzie na materacu i dotknął wargami jej ust.
Poczuł taką samą słodycz jak ponad sto lat wcześniej, kiedy po raz
pierwszy pocałował Mary Kelly w pubie Ten Bells".
239
Anula
ous
l
a
and
c
s
15
Lizzie rozluzniła mięśnie, gdy ujrzała nachylającą się nad sobą
znajomą sylwetkę. Objęła Damiena ramionami. Krzyk Killiana, który
wyrwał ją ze snu, brzmiał tak prawdziwie, że przez chwilę leżała
zdezorientowana.
Pod plecami czuła materac z końskiego włosia, płomienie
tańczące na kominku odbijały się w jej lśniącej skórze. Tuż obok niej
był Damien.
W świetle ognia jego rysy wydawały się ostre i złowrogie, lecz
Lizzie wiedziała, że to tylko złudzenie. Ujęła w dłonie jego twarz i nie
śpiesząc się, czule pocałowała. Spodziewała się, że Damien znów ją
zamknie w brutalnym uścisku swych silnych ramion, że pocałunek
wywoła w nim kolejny przypływ gwałtownego pożądania, że zagarnie
ją pod siebie z desperacją.
Pomyliła się jednak. Tym razem Damien daleki był od
pośpiechu i gwałtowności. Z równą czułością odwzajemnił pocałunek
i ułożył się w pozie zapowiadającej długą grę miłosną. Lizzie poczuła
ciepło i niewypowiedzianą słodycz. Bez słowa położyła się obok
niego.
Delikatnie całował i pieścił całe jej ciało. Wsunął ręce pod cienki
materiał i ostrożnie dotknął jej gładkich piersi. Zatopiła się w
rozkoszy. Chwilami ogarniał ją dziewczęcy wstyd, próbowała cicho
protestować, lecz wtedy Damien łagodnie przykrywał jej usta, nie
pozwalając wydobyć się słowom.
240
Anula
ous
l
a
and
c
s
Nagle ogarnęła ją trwoga. Spodziewała się, że będzie równie
gwałtowny jak poprzednio, i na to była przygotowana, lecz czułość,
jakiej nagle doświadczyła, napełniła ją jakimś niewytłumaczalnym
lękiem.
- Czego się obawiasz? - zapytał.
Zmusiła się, żeby podnieść wzrok. Zobaczyła ciemne, lecz wcale
nie brązowe oczy i długą, wąską, nieogoloną twarz. Nie okalały jej
bokobrody, nad ustami nie dostrzegła wąsów, a jednak czuła, że to ten
sam człowiek, którego pokochała dawno, dawno temu.
- Tyle czasu minęło... - powiedziała, zdając sobie sprawę, jak
dziwnie zabrzmią jej słowa w uszach mężczyzny, z którym kochała
się ledwie kilka godzin wcześniej.
Na twarzy Damiena nie dostrzegła jednak zdziwienia.
- Zbyt wiele, całe stulecie - odrzekł i pocałował ją znowu z tak
wielką czułością, że Lizzie krew uderzyła do głowy.
Z trudem zaczerpnęła powietrze w płuca. Drżącymi rękami
pomogła mu się rozebrać. W blasku ognia skóra Damiena przybrała
złoty odcień. Czuła jej mocny, zmysłowy zapach. Pokonując wszelkie
opory, bez reszty pogrążyła się w miłosnym, pełnym namiętności
zapamiętaniu. Ofiarowała mu wszystko i wzięła w zamian tyle samo.
Chciała mu powiedzieć, że go kocha, że niezależnie od tego, co
zrobił, kochała go zawsze tą samą, niezmienną miłością.
Przypomniała sobie swój sen. Musi mu wyjaśnić, że to także i jej
wina. %7łe to ona otworzyła drzwi temu człowiekowi. %7łe zrobiła tak
dlatego, bo zdawało jej się, że akurat jemu może wierzyć. A przecież
241
Anula
ous
l
a
and
c
s
on ostrzegał ją zawsze, że nikomu nie powinna ufać. Obwiniał się od
dziesięcioleci, musi więc mu powiedzieć, jak było naprawdę,
wyjaśnić, że mają jeszcze jedną szansę.
Nie mogła znalezć odpowiednich słów. Damien położył się na
boku i przytulił ją mocno. Zasłonił jej twarz ramieniem i odgrodził od
świata, od nocy, od demonów. Jasne światło ich miłości zdołało na
moment przebić się przez mrok.
Już jednak chwilę pózniej znowu ogarnęła ich ciemność.
Czuła, jak odgarnia jej włosy z czoła i wargami muska skronie.
Szeptał czule o miłości, oddaniu i szczęśliwej przyszłości, której -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]