[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zasadniczego znaczenia, postanowiłem za wszelką cenę dowieść, że przecież mam rację. Czułem
potrzebę wytłumaczenia się, choć dobrze wiedziałem, że kto się tłumaczy, ten leży. Jeszcze raz
opowiedziałem historię maków od początku do końca. Wdałem się w najdrobniejsze szczegóły.
Uzupełniłem luki, całość znacznie rozwinąłem. Mówiłem tak długo, aż ochrypłem. Gdy wyczerpany
umilkłem, mieli znudzone miny. Potem mówili jakieś banały, starali się mnie pocieszyć, poruszali
przeróżne tematy i pletli trzy po trzy. Gniew mnie ogarnął i zerwałem z nimi raz na zawsze.
Teraz czyham w domu na przygodnych gości. Zręcznie zagajam rozmowę na temat maków. Przez
cały czas pilnie obserwuję ich twarze, a gdy dostrzegę pierwsze oznaki opozycji, wylewam im na
głowy cały, długo gromadzony zapas gniewu. Godzinami kłócę się z każdym, kto nie chce mi
przyznać racji. Upodobniłem się do owego starca z opowiadania Guy de Maupassanta, który znalazł
kawałek sznurka. Bez ustanku wyjaśniam nikt nie chce mnie zrozumieć. Z miejskimi rabusiami
zacząłem obchodzić się brutalniej niż dotąd. Już nie sprawia mi przyjemności odbieranie im łupów.
To ciężka praca, wyczerpujące i obrzydliwe zajęcie. Przyjaciele patrzą na mnie spode łba i z
politowaniem coś tam mruczą pod nosem, gdy się spotykamy w mieście. Rzadko teraz mnie
odwiedzają. Boją się. Jestem zgorzknia-blask uciekł z niego, aby jaśnieć na polu złotych maków.
blask uciekł z niego, aby jaśnieć na polu złotych maków.
Oto cena pewnych rzeczy.
Przygotowano na podstawie bookini.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]