[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sen wysnuję, że cię nie dostrzeże.
- Król może odczuć działanie zaklęcia - mówi Ricia za jego pośrednictwem. -
Skoro, Alvarlanie, i tak nie będzie cię z nami, gdy dosięgniesz ducha tej bestii, ja
odszukam Króla i odwrócę jego uwagę.
21
Kendrick krzywi się wiedząc doskonale, jakimi sposobami chce tego dokonać.
Opowiedziała mu już, jak tęskni za wolnością i swym rycerzem. Dala mu także do
zrozumienia, że rozkosz zaznana z elfem większa jest niż to, co może dać
człowiek. Czyżby chciała ostatni raz przed uwolnieniem...? W każdym razie Ricia
i Kendrick ani razu nie przyrzekali sobie, ani nie dochowywali wierności. A już z
pewnością nie czynił tego Colin Scobie. Ocknął się z uśmiechem i szedł dalej w
milczeniu, które ogarnęło całą trójkę.
Dotarli na szczyt lodowej masy i spojrzeli dookoła. Scobie gwizdnął, Garcilaso
jęknął Jezus Maria", Broberg zaś klasnęła w dłonie.
Pod nimi przepaść opadała ku krawędziom, które przybrały całkowicie nową,
przerazliwą formę, blask i cień, kończącą się na równinie. Oglądana z góry
krzywizna lapetusa sprawiała, że palce u stóp zakrzywiały się wewnątrz butów,
jakby chcąc się dobrze trzymać i nie dać się cisnąć w gwiazdy otaczające raczej, a
nie świecące z góry na tę kulkę. Statek kosmiczny stał niczym samotny grobowiec,
drobinka na tle ciemnego, podziobanego meteorytami kamienia.
Na wschodzie lód sięgał poza horyzont, znacznie tu bliższy.
- Tam mógłby być kraniec świata - rzekł Garcilaso, a Ricia odpowiada: - O,
tak, do Miasta jest już stąd niedaleko.
Misy różnych kształtów, pagórki, skały, jedno niepodobne do drugiego w
wyrytym erozją kształcie, przemieniały tę równą skądinąd płaszczyznę w
nierealny labirynt. Nad horyzontem dominowały ażurowe arabeski grzbietu,
który był ich celem. Wszystko, co stało w świetle, jaśniało delikatnym blaskiem.
Słońce, choć tak promieniste, rzucało światło równe blaskowi może pięciu tysięcy
pełni ziemskiego Księżyca. Od południa wielki półokrąg Saturna dodawał jeszcze
pół światłości Luny. Ale blask dochodzący z tego kierunku barwił dziki krajobraz
na kolor bursztynowy.
Scobie otrząsnął się.
- No to co, idziemy? - Jego prozaiczne pytanie wstrząsnęło pozostałą dwójką.
Garcilaso zmarszczył czoło, Broberg zaś skrzywiła się. Odzyskała jednak
równowagę.
- O, tak, śpiesz się - mówi Ricia. - Jestem znowu sama. Czy opuściłeś już
smoka, Alvarlanie?
- Zaiste - powiada jej czarodziej. - Kendrick jest już bezpieczny za zburzonym
pałacem. Powiedz nam, jak najlepiej do ciebie dotrzeć.
- Stoisz u dotkniętego zębem czasu Domu Królewskiego. Przed tobą leży Ulica
Płatnerzy...
Brwi Scobiego ściągnęły się.
- Jest południe, kiedy elfy nie wychodzą z domu - przypomina Kendrick
rozkazującym tonem. - Nie zamierzam natknąć się na żadnego z nich. %7ładnych
walk, żadnych -komplikacji. Mamy cię uwolnić i uciec bez dalszych kłopotów.
Broberg i Garcilaso okazali rozczarowanie, ale zrozumieli, co Scobie ma na
myśli. Zdarzyło się już, że jakiś zespół musiał przerwać grę, gdy jeden z graczy
odmówił przyjęcia czegoś, co drugi wprowadził. Czasem przez wiele dni niektóre
wątki opowieści pozostawały przerwane i nie podejmowano ich na nowo. Broberg
westchnęła.
22
- Idz ulicą, która kończy się placem, z fontanną - objaśnia Ricia. - Przejdz
przez plac i idz dalej bulwarem A-Z. Poznasz go po prowadzącej doń bramie w
kształcie czaszki z rozwartymi szczękami. Jeśli zobaczysz gdzieś tęczowy błysk w
powietrzu, stój bez ruchu, aż przeleci: będzie to bowiem zorza drapieżna...
W podskokach charakterystycznych dla małego ciążenia pokonali tę odległość
mniej więcej w pół godziny. Pod koniec musieli okrążać wielkie hałdy lodu tak
drobnoziarnistego, że usuwał się spod stóp i próbował ich pochłonąć. Cel ich
otaczało kilka takich hałd, leżących w nieregularnych odstępach.
Tutaj podróżnicy zatrzymali się ponownie na jakiś .czas, zdjęci podziwem
graniczącym z przerażeniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]