[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skończyła.
Tymczasem nieprzyjemnie pulsujący ból głowy, który dokuczał mu od kilku
godzin, przeszedł z umiarkowanego w silny. Lepiej wziąć jakiś proszek, bo ten piekielny
dzień jeszcze się nie skończył.
- I co z tego, że mój tata tu jest? - zapytała Molly, zmieniając ton z zaczepnego na
zaciekawiony.
- To, że jesteśmy zaręczeni. Zapomniałaś? - Tu nastąpiła krótka przerwa w
konwersacji, podczas której Molly dokładnie obejrzała pierścionek. - Twój tata jest
częścią mojego życia.
- Taaa... On też się żeni. I to już za parę tygodni.
- Właśnie. Powinien był powiedzieć ci o tym dużo wcześniej - przyznała Julie. -
Nic dziwnego, że kiedy się poznałyśmy, nie byłaś zachwycona.
- Co z niego za tata? Nie chce, żebym była na jego ślubie? - zżymała się Molly.
Julie jak zwykle zachowała się lojalnie.
- Twój tata był ostatnio bardzo zestresowany, miał mnóstwo różnych problemów.
Jestem pewna, że cię zaprosi.
- Traktuje mnie jak jakiegoś bobasa! Na ślubie mamy byłam druhną, a on nawet
mnie nie zaprosił. Nic mi o siebie nie mówi, a potem przywozi mnie tutaj i daje mi płatki
śniadaniowe dla maluchów i hamburgery z mikrofalówki. Ohyda!
Uznał, że tylko końska dawka leków może pomóc. Przez całe życie nie usłyszał
tylu zarzutów naraz. I żaden nie był bezpodstawny. Zwięta prawda, że kto podsłuchuje,
sporo ryzykuje, bo może niechcący usłyszeć nie to, co by chciał.
R
L
T
Na dziś wystarczy, stwierdził, po czym wycofał się chyłkiem i zszedł na dół. Wie-
Wiedział, że nic nie zostanie mu oszczędzone. Jego prawie była narzeczona za chwilę
wyliczy litanię jego grzechów, a on będzie musiał pokornie jej wysłuchać.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
- Zasnęła - powiedziała Julie, stając w drzwiach gabinetu.
- Dziękuję ci bardzo. - Matt podniósł wzrok znad papierów leżących na biurku. -
Gdybym to ja kładł ją spać, na pewno jeszcze by się piekliła, że nie jest śpiąca.
- Nie mów tak - odparła łagodnie. - Po prostu potrzebuje kobiecej ręki. Na pewno
bardzo tęskni za mamą.
- Nie oszczędzaj mnie, Julie. Przecież w domu czasem kładzie ją spać Dan
Superman. - Tłumione emocje zmieniły jego spojrzenie w lód. - Smutna prawda jest taka,
że w ogóle nie znam własnego dziecka - stwierdził przygnębiony.
Nie mogła się z nim nie zgodzić, ale zachowała to dla siebie.
- Spójrz na to obiektywnie - zasugerowała. - Molly mieszka dwa tysiące mil stąd,
bo tak zdecydowała Kirsten. Trudno dobrze poznać dziecko, jeśli nie ma się z nim
codziennego kontaktu.
- Dzięki za dobre słowo, ale nie zasługuję na twoje wsparcie. Chciałem powiedzieć
Molly dobranoc i przypadkiem wiem, o czym rozmawiałyście - przyznał. - Po tym, co
usłyszałem, wcale się nie dziwię, że Kirsten wolała przenieść się do rodziny na Florydę.
Molly nie lubi Bostonu ani mojego domu. Ani mnie, chyba że kupuję jej prezenty.
Julie słuchała go uważnie i miała wrażenie, że przegląda się w jego oczach jak w
lustrze. Po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że wina za problemy w ich związku leży
również po jej stronie. Przez wszystkie trudne miesiące wspierała go, dając dowody
bezwarunkowej miłości, lecz tak naprawdę koncentrowała się na sobie. Na swojej
tęsknocie za domem, na poczuciu osamotnienia, na swoich oczekiwaniach wobec Matta.
Może dlatego uznał, że czasem trudno się przed nią otworzyć.
- Molly na swój sposób cię kocha - zapewniła. - Jest tylko zagubiona, nie rozumie
decyzji, które ponad jej głową podejmują dorośli.
- Wiem, ale co z tego, skoro nie potrafię do niej dotrzeć. Trudno o coś walczyć,
gdy nie wiadomo, jak i czym. - Jego oczy przypominały taflę jeziora o zmierzchu, gdy
woda wprawdzie jest spokojna, ale za to ciemna i mroczna. - Ty też nie lubisz tego
domu.
R
L
T
- Niepotrzebnie mówiłam o tym Molly - szepnęła zawstydzona.
- Dlaczego? Dobrze, że jej o tym powiedziałaś. Na pewno poczuła się lepiej,
wiedząc, że nie tylko ona ma taki problem. Powiedz, zamieszkałabyś ze mną, mimo że
nie znosisz tu być? - zapytał cicho.
- Kto ci powiedział, że nie znoszę? - obruszyła się. - Ja po prostu nie czuję się tu
swobodnie. Cały czas mam się na baczności, żeby nie zakłócić powagi tego miejsca. W
życiu bym tu nie zatańczyła, nie zaśpiewała, nie zrobiła bałaganu. - Zawahała się, lecz
ostatecznie postawiła na całkowitą szczerość. - Ten dom przypomina mi twojego ojca -
wyznała. - Jak tu jestem, myślę o tym, że bardzo mnie nie lubił.
- Nic dziwnego, że ci go przypomina. On go urządzał. Zgadzam się z tobą, że
wnętrza nie są przytulne. Osoba z twoim temperamentem nie może czuć się tutaj dobrze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl